sobota, 20 sierpnia 2011

Darli się jak potępieńcy - R.U.T.A.

"Jezusa Judasz wydał za pieniądze nędzne"
Ten post nie będzie o opowiadał o  Facebook-owej akcji "NIE DLA WYSTĘPU KAPELI R.U.T.A.", nie będzie też utyskiwaniem nad letargiem lokalnych katolików, którym zabrakło determinacji, aby we wczorajszy piątkowy wieczór - dzień męki i śmierci Pana Jezusa - zbojkotować koncert antykatolickiej (a jednocześnie proislamskiej i antyżydowskiej) "Ruty". Nie będziemy również pisać o dwugodzinnym modlitewnym czuwaniu odbywającym się w ciszy równolegle z koncertem w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku (tu Jezus Miłosierny objawił się po raz pierwszy siostrze Faustynie-22.02.1931-w słynnym na całym świecie wizerunku "Jezu, ufam Tobie"), odległego jakieś 50 m. od sceny, z której dobiegały odgłosy niepojętych tekstów i decybeli; damy jedynie gotowca do ewentualnego wykorzystania przez tych, w których miejskie zagrody chciałaby zawitać R.U.T.A i którzy chcieliby uzyskać odrobinę wsparcia merytorycznego:

"Czy Płocczanie powinni wspierać ekstremistów?
Czy mieszkańcy Płocka powinni przekazywać część swoich podatków radykałom nawołującym do bicia i mordowania bezbronnych ludzi?
Czy Urząd Miasta Płocka powinien finansować indywidua, które posługując się bolszewicką retoryką próbują zepchnąć na margines życia społecznego wszystkich nie podzielających ich bardzo ciasnej wizji świata? Czy Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki ma moralne prawo siać zgorszenie wśród chrześcijan organizując w piątek (dzień biczowania i męczeńskiej śmierci na Krzyżu Jezusa Chrystusa) kilka metrów od miejsca Objawień Jezusa Miłosiernego, występ zespołu jawnie antykatolickiego?

<<Jak to dawni dobrze beło, jak się dobrze wtenczas żyło, to dziś posłuchajta i wiary nam dajta. Kościołów wtenczas nie znali, z drewna bogów nastrugali>> - tymi słowami rozpoczyna się płyta pt."GORE - Pieśni buntu i niedoli XV - XX w."

W 5. utworze na płycie projektu muzycznego R.U.T.A. możemy usłyszeć 12-krotnie skandowane wezwanie: <<Ksiydza z kazalnicy zrucić!>> które to stanowi refren piosenki.
<<Księże, księże cóż to za kazanie?! Jak zobaczysz ładne dziewczę ciągle patrzysz na nie. Księże, księże cóż to za kazanie?! Jak zobaczysz małe dziecię ciągle patrzysz na nie. Ksiydza, ksiydza z kazalnicy zrucić, ano dać mu ciyżkie cepy do stodoły młócić. Ksiydza, ksiydza z kazalnicy zrucić, ano dać mu ciyżkie cepy do stodoły młócić. Ano dać mu ciyżkie cepy do stodoły młócić>>

11. piosenka na albumie nosi tytuł "Hej wielebny bracie".
<<Hej! Hej, ty wielebny bracie! Jesteś nietykalny, bo w ornacie? Jesteś nietykalny, bo w ornacie?! Cy na to masz łeb wygolony, byś uwodził dzieci, córki, żony? Byś uwodził dzieci, córki, żony? Byś uwodził dzieci, córki, żony?! Hej, Diable! Hej, Diable! Demon! Diable! Bier na widły i do piekła. Bier na widły i do piekła! Bier na widły i do piekła! A uważaj żeby dusza nie uciekła.>>

7 sierpnia br. podczas występu "Kapeli Ze Wsi Warszawa" w ramach popularnego wśród młodzieży cyklu koncertów pod nazwą "Off Festival" Maciej Szajkowski (głównodowodzący projektem R.U.T.A.) zakpił sobie z uroczystego papieskiego błogosławieństwa i sponiewierał słownie spore
grono osób: "...jeszcze tylko ogłoszenie parafialne. Urbi et Orbi. 11 listopada moi drodzy, w Warszawie zbieramy się w ramach koalicji i porozumienia 11 listopada, by zatrzymać marsz faszystów, rasistów, nacjonalistów i innych zboczeńców...Przybywajcie tłumnie
."
Dowód: http://www.youtube.com/watch?v=OxmUCnGFXQY
Liderowi "Ruty" chodziło o warszawski Marsz Niepodległości, nad którym honorowy patronat obrał Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i któremu to Marszowi udzielili poparcie m.in. profesor Jan Żaryn czy dr Artur Górski. Najbardziej bulwersujący jest fakt stygmatyzowania etykietą "faszysty" czy "zboczeńca" Żołnierzy Wyklętych którzy oddali swoją młodość i zdrowie, często ryzykując życiem swoim oraz swoich najbliższych podejmując bohaterską walkę z hitlerowskimi Niemcami i komunistycznym ZSRR".
LUB (wybrać i pozamieniać):
W najbliższy piątek, 19 sierpnia w Płocku za zaproszenie POKiS-u wystąpi w ramach "Rynku Sztuki" skrajnie lewicowa kapela R.U.T.A. http://pokis.pl/fla/imprezy/koncerty/2011_8_19.swf
http://pokis.pl/fla/imprezy/popup/rynek.pdf
http://www.portalplock.pl/imprezy_zdjecia/2845_b.jpg
Oficjalne info o zespole:
http://www.folk24.pl/sklep/gore-piesni-buntu-i-niedoli-xv-xx-w/
RUTA jest projektem muzycznym odwołującym się do rzezi galicyjskiej. W swoich tekstach wychwalają wydarzenia z 1846 roku, gdy z inspiracji austriackiego zaborcy, chłopi dokonali pogromów na polskiej szlachcie. Więcej o rabacji galicyjskiej: Andrzej Solak (historyk i katolicki publicysta):
http://cristeros1.w.interia.pl/crist/zydzi/zlote_zniwa_izaaka_luxenberga.htm
http://cristeros1.w.interia.pl/crist/militaria/upior_ze_smarzowej.htm

Ich płyta zawiera 17 utworów w tym dwa są wybitnie antyklerykalne. 5. na ich albumie pt. "Ksiydza z kazalnicy zrucić" oraz 11. "Hej wielebny bracie". Do przesłuchania:
<<Księże, księże, cóż to za kazanie! Jak zobaczysz małe dziecię ciągle patrzysz na nie>>
http://w93.wrzuta.pl/audio/8WUE1NIuvjm/r.u.t.a._-_ksiydza_z_kazalnicy_zrucic
http://w93.wrzuta.pl/audio/7cEcStMG2XW/r.u.t.a._-_hej_wielebny_bracie
Dziennikarz 'Gazety Wyborczej' w wywiadzie z zespołem pyta:
"Oprócz antypańszczyźnianych na płycie są też utwory antyklerykalne."
Założyciel zespołu Maciej Szajkowski odpowiada:
"Bo Kościół był instytucją sankcjonującą feudalny układ społeczny i wyzysk. Wacław Potocki pisał: "Choć więcej nie zostało, tylko jedna krowa, niech dzieci głodem pomrą - na kościół połowa". Warto zajrzeć do "Polskich złudzeń narodowych" Ludwika Stommy, aby przekonać się, że jeszcze w początkach XX w. rodzący się ruch spółdzielczy i ludowy był atakowany z ambon za to, że za jeden z celów stawiał sobie walkę z analfabetyzmem na wsi. Bo piśmienny chłop był zagrożeniem na kilku poziomach - mógł nie tylko zacząć pisać skargi, ale też czytać Biblię i konfrontować ją z rzeczywistością. Kościół okazywał się nieraz bardziej bezwzględny niż dwór. Wymagał posłuszeństwa i wzbudzał strach wizjami piekielnymi."
Lider projektu RUTA (Szajkowski Maciej) nie kryje swoich trockistowskich poglądów. Od lat wspiera skandalizującą organizację "Nigdy Więcej", publikuje na jej łamach i jest zaangażowany w ich kontrowersyjną akcję "Muzyka przeciwko rasizmowi". Gdy ostatnio jego macierzysty zespół (Kapela ze wsi Warszawa) grał na wielkim koncercie w Stolicy z okazji rozpoczęcia tzw. prezydencji przez Polskę to wrzeszczał ze sceny o solidarności z ateńskimi komunistami, z "ruchem 15 marca" (nieformalna islamska organizacja obejmująca działaniem głównie obszar Palestyny, deklarująca się jako walcząca z syjonizmem, a w rzeczywistości silnie antyżydowska), a potem pokazał publiczności flagę kampanii "Muzyka przeciw rasizmowi".
Muzycy R.U.T.A. nie stronią na swoich koncertach od polityki. W ostatnich miesiącach bardzo często nawołują do blokowania legalnej, patriotycznej manifestacji która ma odbyć się w Warszawie 11 listopada z okazji Święta Niepodległości.
http://a8.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/197722_186548611409833_100447126686649_516525_2002178_n.jpg
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=231539103553370&set=a.231539010220046.57103.172783419428939&type=1&theater 
Organizatorów jak i zwykłych Polaków którzy marszem chcą uczcić rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości nazywają faszystami. Tego typu epitety kierowane są zarówno pod adresem dziennikarzy kojarzonych z prawicą (Rafał Ziemkiewicz, Jan Pospieszalski) jak również kombatantów
Narodowych Sił Zbrojnych.
http://a6.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/264642_226626670711280_172783419428939_676173_1550465_n.jpg
(skan zina Pod Brukiem leży Plaża - warszawski biuletyn antyfaszystowski
2/2011)"

autor: Banditista


piątek, 12 sierpnia 2011

Liturgista nieomylny?

Jak donosi jeden z naszych zatwardziałych Czytelników na łamach portalu "Opoka" ukazał się wywiad z doktorem liturgiki, w którym pojawiło się kilka nieścisłości. Rzeczony Czytelnik [któremu za donos serdecznie dziękujemy] przywołuje, co następuje:
"Z pewnym zdziwieniem przeczytałem wywiad z  ks. prałatem dr Józefem Górzyńskim, wykładowcą liturgiki na PWT w Warszawie; wynika ono z faktu, jak myślę, niepełnej wiedzy Księdza Prałata na temat kształtowania się ustawodawstwa kościelnego związanego z tzw. Mszą Trydencką. Oto niektóre nieścisłości:
0. Zastanawia formuła zastosowana przez rozmówcę Radka Molendy w pierwszej odpowiedzi na postawione pytanie, w której Wykładowca liturgiki powiada: "Kiedy więc pojawiły się osoby i środowiska związane z liturgią trydencką...". Brzmi to tak, jakby nagle po roku 1980 jak grzyby po deszczu zrodzili się katolicy, którzy nagle zapragnęli powrotu dawnej liturgii, bo dopóki istniała i miała się dobrze [nieprzerwanie przez co najmniej ostatnie 400 lat] nikt specjalnie się nią nie przejmował ani nie kochał.
1. Motu proprio „Ecclesia Dei” zostało opublikowane w lipcu 1988 r., a nie jak podaje ks. Górzyński w 1984 r., i było drugim dokumentem papieża Jana Pawła II dotyczącym "Mszy Trydenckiej". Pod wskazanym przez Księdza Prałata rokiem 1984 r. figuruje zaś inny (pierwszy) dokument regulujący kwestie obrzędu Mszy Świętej sprzed 1970 r., wydany również w formie Motu proprio: "Quattuor Abhinc Annos". Obydwa dokumenty stwierdzają m.in., że zgodę na celebrację według ksiąg liturgicznych wydaje biskup diecezjalny.
2. Nie jest prawdą, jak donosi Ksiądz Prałat, że zgodnie z motu proprio "Summorum Pontificum", biskup miejsca wyraża zgodę na celebracje. Zgoda zależy od proboszcza. Biskup rozpatruje odwołanie wiernych w przypadku braku zgody proboszcza na celebrację Mszy według Mszału z 1962 r. Przedstawiam poniżej odpowiednie przepisy z Motu proprio "Summorum Pontificum":
Art. 5. § 1. W parafiach, w których istnieje stabilna grupa wiernych przywiązanych do wcześniejszych tradycji liturgicznych, proboszcz powinien chętnie przyjąć ich prośbę o odprawianie Mszy rycie Mszału Rzymskiego ogłoszonego w 1962 i zapewnić aby dobro tych wiernych stało w zgodzie ze zwykłą opieką duszpasterską w parafii i pod kierunkiem biskupa zgodnie z kanonem 392, unikając niezgody i wybierając jedność Kościoła.

Art. 7. Jeśli grupa wiernych świeckich nie otrzymała od proboszcza zgody na swoją prośbę, o której mowa w art. 5 par. 1 informuje o tym biskupa diecezjalnego, który jest usilnie proszony o spełnienie ich prośby. Jeśli biskup z jakiegokolwiek powodu nie może zapewnić takiej celebracji, sprawa kierowana jest do Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei”.

Zdaje się, że kapłani wypowiadający się w mediach powinni brać przykład z niektórych polityków, którzy zanim zabiorą głos w jakiejś kwestii proszą o wcześniejsze przedstawienie pytań, aby mogli rzetelnie przygotować się do odpowiedzi. 
Czego i liturgistom życzymy, życzymy...."
autor: Adalbertus

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Liturgiczno-kołobrzeski SUNRISE

kaplica p.w. św. Marcina w Kołobrzegu
Podróże kształcą. Zaiste, zwłaszcza, gdy człowiekowi wydaje się, że coś już wie. A tu niespodzianka - ruszasz w nieznany teren i zawsze coś cię zaskoczy.
Moje z rodziną tegoroczne jodowanie w Kołobrzegu zbiegło się z imprezą pt. "Sunrise Festival", której społeczność facebookowa liczy przeszło 70 tys. "lubiących to" (z 6 i pół milionem wejść-ups!), a na samym festiwalu w rytmach muzyki klubowej (cokolwiek by to znaczyło) pląsało ok. 30 tys. osób. Nie jedna diecezja chciałaby poszczycić się taką frekwencją młodych gniewnych na którymś z letnich festiwali proweniencji katolickiej. Cóż, trzeba się zadowolić tym, co jest, a swoją robotę robić jak najlepiej. Zapewne z podobnego założenia wychodzą duszpasterze kołobrzescy, których świątynie w okresie urlopowym nie świecą bynajmniej pustkami, więc jest okazja, aby dać się poznać od dobrej strony.  Daleko im co prawda do polotu duszpasterzy protestanckich zza Odry, którzy ze swych świątyń uczynili festiwalowe rockokoko, a wczorajsze Wiadomości (oglądane od 12 minuty) podały chyba jako wzór dla zacofanych księży znad Wisły, jak należy zastawić suto stół Słowa Śpiewanego, aby młodych do kościoła przyciągnąć i... jak skutecznie Pana Boga wybić im z głowy. Tak oto wypowiada się jedna z bywalczyń tych imprez (Marie Traeger, studentka):
"Wcale siebie nie określiłabym jako wierzącej, jednak bardzo podoba mi się to poczucie beztroski związane z pobytem w tym miejscu. Jest coś niezwykłego w kościele, w którym można pić piwo".
No i ten przedziwny komentarz pana z tvp:
"Dyskoteka czy kabaret w kościele to niekoniecznie przejawy sekularyzacji. Duchowni w ten sposób podchodzą do ludzi, którzy zazwyczaj omijają wysoki budynek z krzyżem... a tak stają się jego częścią".
(bez komentarza)

Powróćmy na Pomorze Zachodnie...Sister Act 3 ?
 
Jako 'jedynie prawdziwie dobry katolik', jak był uprzejmy mnie ktoś ostatnio nazwać, postanowiłem dać upust tradycyjnym zapędom i uczcić Dzień Pański poprzez wysłuchanie Mszy Świętej. W ubiegłą niedzielę (24.07) zawitałem do kaplicy św. Marcina, wczoraj (dla poszerzenia horyzontów poznawczych) do Bazyliki Konkatedralnej - i tam i tu wrażeń moc.
- św. Marcin z zewnątrz: bryła architektoniczna trudna do oszacowania,
  - św. Marcin wewnątrz: też nie najlepiej: przed mszą pani organistka (co nie dośpiewała, to dowyglądała:) wyświetla slajd wielkości witraża w ołtarzu głównym z prośbą, aby nie stawiać nóg na klęczniku w ławkach (ach ta poniemiecka pedanteria), ten sam komunikat przypominają porozklejane na ławkach w sporym zagęszczeniu naklejki z przekreślonym butem; zębiasta chrzcielnica (do dziś nie potrafię zgłębić jej symbolu), mało doskonały obraz ze św. Marcinem...no i nieopodal lewej strony prezbiterium niespodzianka - zabawownia, z zastrzeżeniem na drzwiach wejściowych, że przeznaczona jest dla dzieci do 5 roku życia, pozostałe zapraszamy do uczestnictwa we Mszy Świętej. Jako że niewielki pokój dziecięcych uciech szybko zapełnił się rozanieloną klientelą, dwóch chłopców nie zmieściwszy się tam, postanowiło zabawić się na zewnątrz, jeżdżąc sobie samochodzikami na parapecie 'bawialni', co nie uszło uwadze czujnemu oku celebransa, wiernych zresztą też. Jeśli Czytelnicy mieli kiedyś okazję odczuć na własnej skórze, co to takiego "rozproszenie na modlitwie", to wierni zgromadzeni na Mszy u św. Marcina mogli obcować z tym uczuciem w całej rozciągłości. 
Za niezrozumiałe należy uznać uwagi księdza celebransa, który w ramach ogłoszeń parafialnych nie omieszkał zwrócić uwagi rodzicom na niecne zachowanie ich pociech podczas liturgii, nielicujące z powagą miejsca. Po pierwsze: wierni, których temat nie dotyczył, mogli czuć się zniesmaczeni z powodu samego faktu strofowania przy nich tych kilkorga rodziców (tym bardziej, że duszpasterz dość nieroztropnie określił proceder, na który sam dał przyzwolenie wznosząc gmach zabawowni, mianem "chuliganerii"). Po drugie: nie można dawać dzieciom do zabawy karabinu i mieć za chwilę pretensję, że za głośno z niego strzelają. Sapienti sat

W Konkatedrze...
Msza z udziałem dzieci lub na skróty 'dla dzieci'.  Prastara świątynia ociekająca unikatowymi zabytkami w skali światowej nie jedno już widziała, więc nic ją pewnie nie zdziwi, a mnie owszem...
Wszystko byłoby w miarę, gdyby nie przeobszerne komentarze księdza celebransa niweczące płynność i sens akcji liturgicznej, łącznie z prośbą o unikanie sytuacji, w której ktoś przyjmowałby Komunię przez ramię drugiego. Nawet siostra zakonna (zdaje się, że felicjanka) zbierająca tacę wydaje się być początkowo na swoim miejscu... dopóki nie zaczyna rozdawać Ciała Pańskiego (żeby nie było - do ust i na klęcząco, w prezbiterium, z stowarzyszeniem ministranta i pateny). Nie wiedzieć czemu przeoczyłem, że Episkopat naszego kraju przed kilkoma laty umożliwił kobietom konsekrowanym rozdawanie Komunii Świętej. Mężatki już się buntują, domagając się równouprawnienia w tej kwestii, które prawdopodobnie za mojego żywota nastąpi, wszak nie możemy być gorsi od zachodnich pobratymców/pobratymczyń.
Pomijam fakt, że obecność zakonnicy rozdającej Ciało Chrystusa na Mszy w zwykłą niedzielę roku zwykłego nijak się ma do obowiązujących przepisów liturgicznych (ani nie było 'prawdziwej konieczności', ani Msza 'znacznie by się nie przedłużyła' - organista zdążył prześpiewać jedynie "Panie, dobry jak chleb), ale kto by się tam przejmował drobiazgami...
Modlitwy do św. Krzysztofa, patrona kierowców, na zakończenie Mszy - wybaczcie - nie rozumiem, do św. Michała Archanioła - jak najbardziej, pod warunkiem, że nie używa się jej podczas uroczystości pogrzebowych, bo czyż umarły nie skończył swej walki i zasługiwania?
No i po wszystkim (zakończonej mszy) dość smutne usuwanie wiernych, którzy ośmielili się rzucić okiem na klejnoty bazyliki mariackiej: ksiądz proboszcz grzmiał z ambony, inny kapłan przechadzał się 'po krużgankach' i dyskretnie sugerował, aby przyjść nazajutrz między 9 a 16. 
      Czy ktoś mógłby poczynić duszpasterzom kołobrzeskim wykład o zbawiennych dla duszy ludzkiej owocach związanych z refleksyjnym obcowaniem z prawdziwą sztuką sakralną?
     Żeby nie było, że tak w czambuł poniewieram nadmorskie zwyczaje... piękną sprawą, godną polecenia na całym globie ziemskim, było błogosławieństwo dzieci podczas pieśni na dziękczynienie: dzieci zaproszone do prezbiterium, klękały pobożnie, a księża kreślili na ich czołach znak krzyża - przyglądałem się bacznie pociechom - odchodziły z wyraźną 'wizją uszczęśliwiającą' na buzi. Cudna może być współpraca rodziny i Kościoła, jeśli obie instytucje oddają się tym samym pobożnym praktykom...jak o tym donoszą niektóre lokalne media :)

Resume
Czy to nie dziwne, że nasi bracia Pomorzanie z taką drobiazgowością dbający o "zewnętrzną stronę misy" (patrz np. naklejka w progu konkatedralnej zakrystii "Proszę wycierać obuwie") z równie godną pozazdroszczenia pieczołowitością nie troszczą się o kształt 'wnętrza liturgii'? A przecież jaka liturgia - taka wiara, jaka wiara - takie życie z wiary, jakie życie z wiary - takie życie wiekuiste.