sobota, 1 sierpnia 2020

Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej nierządem stoi!

TAKIEGO UPADKU WIARY, JAK W GIETRZWAŁDZIE PRÓŻNO SZUKAĆ...

Wyścig szczurów trwa w najlepsze. Parafie, kościoły, sanktuaria, wsie, miasta prześcigają się w urządzaniu zasadzek na tubylców i turystów - wszystko w imię walki z rzekomą pandemią, na której istnienie w naszym nieszczęśliwym kraju nikt jeszcze nie znalazł dowodów.

Mnożą się nie wiadomo gdzie i za ile kupowane bardzo niepewne testy (słowa ministra Szumiego), choroby współistniejące i niecałe trzy setki (liczba wyssana z palca lub z księżyca wzięta) zmarłych na kowida. Czy ktoś widział sekcje zwłok i na jakiej podstawie te dane ?! NIKT. Nie wchodzę w niuanse medyczne, polecę jedynie książkę "Fałszywa pandemia" wyd. Osuchowa - tu przeczytacie o faktach, nie mitach.

Kustosz na medal! :-/
Laterańskim (nie)regularnym (nie)kanonikom osiadłym w Gietrzwałdzie o "pandemicznym śmiertelnym niebezpieczeństwie" dwa razy powtarzać nie trzeba. Ks. Kustosz z podziwu godną nadgorliwością przystąpił do realizacji wytycznych warszawskiego (nie)rządu. Na co dzień paraduje w podwójnej przyłbicy, a w niedziele do kompletu dokłada mas(on)eczkę - widok pożałowania godny! I śmieszno i straszno! Do tego trzeba dorzucić tęgie tablice "antykowidowe" rozmieszczone wokół kościoła, np. w stylu: STOP - bez kagańca nie wchodź! Spowiedź poza świątynią z maseczkami, z reżimami, z odstępami. Księża chcący koncelebrować muszą zapoznać się ze szczegółową instrukcją, umieszczoną na jednej z tablic. W skrócie - przebierz się w szatki na dworze pod namiocikiem, włóż kaganiec i w drodze wyjątku zasiądź w stallach. Broń Boże nie podchodź do ołtarza! Zakaz całowania stołu Pańskiego! Dezynfekcja rąk! Ministranci won na kościół! Taca przy rozdawaniu Komunii Świętej? Wolne żarty!
Ps. Wiecie, że kanonicy z obawy przed zarażeniem nawet tacy nie zbierają?! Widać stać ich na to!
Warmia poniemiecka
Nie potrafię sobie inaczej wytłumaczyć tej uległości wobec fałszywej pandemii i względem idiotycznych zarządzeń płynących od tych z góry koryta jak tylko prusacką mentalnością, którą na tych terenach zapładniali tubylców niemieccy obszarnicy. Nie tylko kustosz, ale "policja olsztyn" a nawet lokalni sprzedawcy trzęsą portkami przed "kowidem". O ile nad brakiem zdrowego rozsądku u polucjantów i braci rzemieślniczej można by przejść do porządku dziennego, o tyle BRAK WIARY U KS. KUSTOSZA I JEGO KONFRATRÓW JEST PORAŻAJĄCA! I to w miejscu, w którym Matka Boża tej wiarę budziła przez ponad 2 miesiące objawień! Rany Boskie! Boże, widzisz i nie grzmisz?!

BLUŹNIERCZA KOMUNIA ŚWIĘTA NA RĘKĘ!
Pietyzm, z jakim ks. przeor (będący jednocześnie proboszczem i kustoszem - chyba za dużo władzy w jednym ręku!) instruuje na mszach w niedziele, przed rozpoczęciem obrzędu udzielania Komunii Świętej o zasadach Jej przyjmowania, to już istny majstersztyk. Zaraza protestanckiej moderny opanowała nawet to piękne miejsce spotkania Matki Bożej z prostym ludem. [Oczywiście nie będę wspominał, że zbrodnia udzielania Komunii Świętej na rękę rozlała się po całym kraju. Diabeł zaciera łapska, a jego niedouczone sługusy bezmyślnie i bezrefleksyjnie krzyżują Pana "po raz wtóry", enty...].
A zatem tako rzecze nadgorliwy ks. kustosz: "do Komunii podchodzimy w maseczkach w odstępach 2 metrowych, maseczkę zdejmujemy tuż przed przyjęciem Komunii i zakładamy natychmiast po Jej przyjęciu". Oczywiście ks. proboszcz promuję Komunię do łapy (bo przecież PAN JEZUS PODANY WIERNYM NA KLĘCZĄCO I DO UST ZARAŻA COVIDEM!!!), nazywając tych, którzy chcą przyjąć Komunię w inny sposób niż do łapy "pozostałymi"! Ojczulku - wstyd i hańba!
Gietrzwałd - gmina pełna cudów? Oj tak, cudów tam nie brakuje! Maseczkowo-kowidowe otumanienie w natarciu - cud nad cudami! "Piękna tradycja?" No pewnie! Prusko-niemiecka mieszanka wybuchowa! Naprawdę jesteście super cudowni i tradycyjni!
Ks. kustosz zbiera fundusze na remont ogrodzenia (jakże zaniedbanego!) okalającego trzy groby: ks. Weischela, jego mamy i siostry. Ciśnie się na usta pytanie - czy nie można wcześniej było cokolwiek zrobić z tym systemem gospodarczym? No chyba, że łapy, niczym na Komunii, położył na tym cacku konserwator zabytków.

Doskonały przykład, jak za nic w sanktuarium ma się tradycję! Kto wie, może spowiadali się przy tym zabytkowym konfesjonale świadkowie objawień. Ale kto by się tam tym przejmował. Niech gnije w kąciku irygacyjnym.  
Ludzkie pojęcie przechodzi na takie dictum. Wiara w odstawce, za to sojusz ołtarza z tronem ma się świetnie.
Cep cepa cepem pogania = CCCP. Achtung! W szeregu zbiórka! Odstępy! Maseczki! Padnij! Powstań! W tył zwrot! Do Komunii w łapę marsz!
Mateczko Najświętsza - ile tego? Łeb urywa! A gdzie nabożeństwo, gdzie wiara!?

sobota, 4 lipca 2020

Rozważania krytyczne o Polaku na Stolicy Apostolskiej...


...pana Fryderyka Marii La Fitau przy pomocy szanownych panów Bartosza Gołdy oraz Tomasza Humerskiego,

czyli
referat analizujący działania x. Karola Wojtyły jako też i biskupa i kardynała oraz następcy ś. Piotra i Namiestnika Chrystusowego,
z oddaniem Panu Bogu, ku Chwale większej Jego napisany

………………………….. 

Wstęp

   Pisać mi przyszło referat, którego tematem obrałem osobę Jego Świętobliwości Jana Pawła II. W wyborze swoim kierowałem się podejściem do jego osoby Narodu Polskiego niemal fanatycznym i bezkrytycznym całkiem. Rzec by się chciało, iż Polak prędzej na krytykę apostoła jakiego dozwoli, niżeli papieża swojego krytykę tolerował będzie! Podejście takie uważam za niebezpieczny fanatyzm, który abstrahować musi od faktów historycznych, który niezwykle emocjonalnym podejściem skutkuje. Jako, iż opisany stan rzeczy niebezpieczny jest dla powszechnego zachowania katolicyzmu w Kościele świętym, należy podać fakty niepodważalnie niszczące ów fanatyczny obraz papieża Jana Pawła II bez negatywnych stron będący. Stąd też postanowiłem w niniejszym dziełku opisać tę złą jego stronę, ażeby u ślepo, bezkrytycznie widzących polskiego papieża ich zapatrzenie od faktów abstrahujące, na prawdę zamienić, a i innych w duchu prawdy kształcić. Oby referat ony Panu Bogu na większą cześć i chwałę przyszedł, a nam na nasz pożytek doczesny i wieczny!

Przedstawienie tematu

   Urodził się Karol Józef Wojtyła w dniu 18 V Anno Domini MCMXX w Wadowicach, z pana porucznika Karola Wojtyły pochodziwszy oraz pani Emilji Wojtyłowej de domo Kaczorowskiej. W młodości był ministrantem, katecheta zaś opisuje go jako człowieka bardzo mocnej Wiary. W trakcie II Wojny Światowej przyszły Jan Paweł II pracował w Krakowskich Zakładach Sodowych Solvay jako pracownik fizyczny oraz założył patriotyczny Teatr Rapsodyczny, uczestnictwo w którym wszelako przerwał, do tajnego a podziemnego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie wstąpiwszy. Politycznie związany w tym czasie był z Federacją Organizacji Narodowo-Katolickich „Unia”, która następnie weszła w skład Stronnictwa Pracy.
   X. Karol Wojtyła święcenia kapłańskie przyjął w dniu Uroczystości Wszystkich Świętych Anno Domini MCMXLVI. Dwa tygodnie później wyjechał z Polski, iżby podjąć nauki w Pontificium Athenaeum Internationale Angelicum. 

   Modernizm jako punkt wyjścia stawia agnostycyzm, który neguje jakąkolwiek wartość poznania niezmysłowego rzeczywistości. Boga nie da się z reguły poznać zmysłowo, toteż jako byt niepewny wedle niego à propos istnienia, modernista usuwa Go z wszelkich nauk, w tym - paradoksalnie - z teologii. Dlatego definicja Wiary nie może stanowić, iż jest ona łaską od Boga, lecz staje się wedle heretyka takiego uczuciem, którego treścią jest Absolut. Uczucie to skutkuje potrzebą bliższego przedstawienia sobie tejże jego treści, do czego służy wedle nich doktryna. Służy ona według ów heretyków tylko karmieniu wiary oraz jest następstwem tego zależna od aktualnych potrzeb wierzącego, zatem i zmienna. Wiara irracjonalna jest więc oderwana od racjonalnej nauki, która jest ateistyczna, niezmienna i przeciwstawiana wierze, a której wiara sprowadzona do uczucia musi być podległa. Być może znajduje owa herezja swój wyraz w pracy doktorskiej pod tytułem "Zagadnienie wiary u świętego Jana od Krzyża", gdzie zawarł x. Karol Wojtyła zdanie o wierze niepodległej nauce następującej treści: nie tylko nie wydaje żadnej wiedzy i nauki, lecz jak stwierdziliśmy, oślepia duszę i pozbawia ją wszelkiej innej wiedzy i nauki, które nie mogą właściwie osądzić. Inne rodzaje wiedzy mogą zostać nabyte dzięki światłu umysłu, ale wiedza, która z wiary pochodzi przyswajana jest bez światła umysłu. Wiara neguje naturalne światło i jeżeli to światło nie zostanie zaciemnione, wiara ginie. Jest to nota bene stanowisko sprzeczne z katolicką przysięgą antymodernistyczną, która przypomina za Akwinatą, iż przez przyczyny i skutki da się naukowo, logicznie udowodnić istnienie Boga, które to jest wiedzą i nauką wydawaną przez wiarę.
   Po powrocie do Ojczyzny, x. Karol Wojtyła skierowany został do dwóch parafij jako wikariusz oraz katecheta. Bardzo często wybierał się tam przyszły biskup rzymski z młodzieżą na wycieczki krajoznawcze, podczas których miał wszelako miejsce okropny i niezbożny proceder odprawowania Mszy na odwróconym do góry dnem kajaku, gdzie za krzyż święty służyły wiosła! Pomimo, iż wiadome jest używanie w tym czasie relikwij do poczynienia ołtarza, sprawowanie Najświętszej Ofiary Pana Naszego Jezusa Chrystusa na niestabilnym zapewne kajaku, na którym wcześniej się siedziało, kajaku o uwypuklonym dnie, powodującym niestabilność naczyń liturgicznych i możliwość profanacji - jest strasznym aktem niekatolickim. Tym bardziej, iż słuchający Mszy świętej ubrani byli raczej niegodnie i turystycznie, niżeli z elegancją i estymą właściwą sytuacji, która miała miejsce. Nawet kapłani-żołnierze wyklęci posiadali możliwość odprawiać Msze na normalnym ołtarzu polowym. Podobnie Kościół święty rzecze, iż gdy możliwe jest odprawienie Mszy w kościele na normalnym ołtarzu, tam należy złożyć Panu Bogu Ofiarę Jego Syna. Dlatego proceder przeze mnie opisany był nie tylko sam w sobie niewłaściwy pod względem moralnym, ale też ogólnie bezprawny. Co ciekawe - wywołał on później falę ślepych naśladowców odprawiających na byle czym i byle gdzie. Inne pomysłowe ołtarze z tamtych wycieczek to ołtarz ze stolika, ołtarz z drzwi szałasu, ołtarz na nartach, ołtarz na wiosłach, ołtarz na plecakach przykryty kocem, ołtarz na sianie i ołtarz na śniegu.

   Kiedy późniejszy papież został biskupem, miała miejsce tragedia Kościoła - heretycki II Sobór Watykański. W jego obradach brał aktywny udział. In Anno Domini MCMLXIX Ojciec Święty Paweł VI wprowadził konstytucją "Missale Romanum" nowy mszał dla rytu rzymskiego. Zawarte w tym obrzydliwie niekatolickim i godzącym w samo serce katolicyzmu dziele liczne obrzydlistwa w postaci dozwolenia na Mszę tyłem do krzyża, tyłem do Pana Jezusa w tabernakulum, a versus populum, w języku narodowym, nie zaś w tradycyjnym, typowym dla rytów zachodnich, jednym ze świętych języków Kościoła - po łacinie, likwidacji zabezpieczeń przed profanacjami, dodania okropnej jakości modlitw eucharystycznych napisanych naprędce przed domniemanego wolnomularza, x. abp. Annibale Bugginiego w lokalu gastronomicznym, znacznego zmniejszenia godności przez zubożenie i uproszczenie wszelakich obrzędów oraz postawę stojącą w bardzo ważnych i przez to do klęczenia przeznaczonych częściach Mszy - nie znalazły słusznego i chwalebnego sprzeciwu u biskupa Wojtyły, który Mszę świętą odprawiał od tego czasu tylko niewłaściwie. Podobnie późniejsze wprowadzenie Komunii Świętej niegodnie, w postawie stojącej.

   16 X Anno Domini MCMLXXVI JEm. x. Karol Kard. Wojtyła został 264. papieżem świętego powszechnego Kościoła Chrystusowego. Pozwolę sobie opisać niniejszym destrukcyjne jego zachowania w czasie pontyfikatu.

   Jan Paweł II odmówił z niewiadomych przyczyn koronowania się tiarą, co było potwierdzeniem zerwania z tradycją Kościoła świętego oraz aktem wysoce egoistycznym, brakiem szacunku do wymogów własnego urzędu. In Anno Domini MCMLXXXIII spotkał się natomiast z heretykami luterańskimi. Podczas ów spotkania określił - zapewne z przyczyn dyplomatycznych - herezjarchę o. Marcina Lutra mianem człowieka głębokiej wiary, po czym wziął udział w obchodach pięćsetlecia urodzin tegoż bandyty antykatolickiego oraz w nabożeństwie heretyckim. Na sobie miał stułę, którą kapłan winien wdziewać jedynie do nabożeństw katolickich, a którą papież zdejmować musi wobec niekatolików (wszak nie mogą oni czerpać łask sakramentalnych z władzy kapłańskiej przez stułę symbolizowanej). Było to zachowanie niedopuszczalne.
   Jeszcze gorsze były jego działania w przybytku zaślepionych a wiarołomnych żydów, synagodze rzymskiej. Podczas, gdy chwalebny mąż Kościoła, Jego Świętobliwość Pius P. P. XII doprowadził do nawrócenia rabina rzymskiego, jego nieszczęśliwy następca Jan Paweł II modlił się z judaistami rzymskimi, utwierdzając ich w błędzie. Szczytem zdrady Pana Naszego Jezusa Chrystusa było to, iż papież podczas ichniejszego nabożeństwa pokłonił czoło na słowa: czekamy nadejścia Mesjasza! Jest to podważenie fundamentu Chrześcijaństwa, tego iż Pan Chrystus jest Zbawicielem! Śmiem twierdzić, że to obrzydliwe i zdradzieckie zachowanie komentarza dalszego nie wymaga. 
   Natomiast podczas podróży swej do Indyj przyjął papież tilaka, czyli innowierczy znak na czole pozwalający odróżnić tradycję hinduistyczną, do której dany wyznawca należy. Aby jednakże należeć do jakiej, pierwej trzeba być hinduistą. Jakże interpretować ten fakt? 
   Znamienny jest także przykład wzięcia przezeń udziału w pogańskim i prymitywnym obrzędzie w dniu 8 VIII Anno Domini MCMLXXXV w Togo, w świętym dla animistów gaju. Dokonawszy tam rytuału kultu przodków, skropił ziemię mieszaniną mąki i wody! "L'Osservatore Romano" we włoskiej edycji z dnia 11 VIII (s. 5) oznajmiła: w momencie przybycia Jana Pawła II na to miejsce, czarownik zaczął przyzywać duchy: «Wzywam cię potęgo wody, wzywam was przodkowie». Tymczasem Pan Bóg stanowi: non habebis deos alienos in conspectu meo, nie będziesz miał bogów cudzych przede mną! Gdzie indziej ś. Paweł: powiadam że ja, aby to co bałwanom ofiarowano, było czym? Albo też bałwan jest czym? Nie, ale co pogani ofiarują bałwanom, diabelstwom ofiarują, a nie Bogu. A ja nie chcę Was mieć towarzyszami diabelstw. Nie możecie kielicha Pańskiego pić i kielicha diabelskiego. Nie możecie być stołu Pańskiego uczestniki i stołu diabelskiego. Czyli chcemy ku gniewu Pana przywieść? (I Ad Corinthios X, XX-XXI).
   Spotkał się także Ojciec Święty w Asyżu z innowiercami, gdzie wszyscy oni modlili się o pokój do bożków swoich, którzy są wedle modernistów ujęciem pewnym naszego prawdziwego Pana Boga. Nie były te wydarzenia żadnym krokiem ku ich nawróceniu, przeciwnie - utwierdzały ich w błędzie, a prawdziwą wiarę postawiły z szatańskimi na równi, prawdę z fałszem zrównały! Podczas takiegoż spotkania in Anno Domini MCMLXXXVIII transparentnie sprofanowano tabernakulum i ołtarz katolicki przez postawienie nań posągu Buddy i odprawienie tam innowierczych, buddyjskich rytuałów, co uczynił samowolny mnich, a na co papież nie zareagował! In Anno Domini MMII zaś sprofanowano bazylikę, kaplicę i klasztor. W klasztorze poczyniono odpowiednie pomieszczenia do kultów różnych religij a wyznań, jednym z nich natomiast było pomieszczenie z kaplicą, z której wyniesiono wszystkie krzyże święte, a także inne symbole oraz wyrazy prawdziwej i dumnej Wiary, aby nie przeszkadzały mahometanom w ich odprawianiu tam zabobonu fałszywego. Tak właśnie sprofanowali zdradzieccy a bezlitośni kaplicę. Klasztor, w którym ongiś mnisi pobożni modlili się o nawrócenie błądzących, stał się siedliskiem innowierstwa, pogaństwa i błędu! Pobożne te pomieszczenia stały się miejscem dla kultu religij powstałych z inspiracji szatana, który kusił człowieka do ich stworzenia i które łamią wolę Pana Boga w stosunku do ludzkości wyrażoną w pierwszym przykazaniu Dekalogu! Gdyby tych niewyrażonych okropieństw mało było, na terenie bazyliki grała przez ogromną ilość głośników muzyka bluesowo-jazzowa. To wszystko, cała ta ohyda spustoszenia zalegająca miejsce święte nie może pozostać bez echa! Tymczasem Jego Świętobliwość Pius P. P. XI w swym dziele "Mortalium Animos" ujął katolicką naukę w tej sprawie, która stanowi: urządzają zjazdy, zebrania i odczyty z nieprzeciętnym udziałem słuchaczy i zapraszają na nie dla omówienia tej sprawy wszystkich, bez różnicy, pogan wszystkich odcieni, jak i chrześcijan, a nawet tych, którzy – niestety – odpadli od Chrystusa, lub też uporczywie przeciwstawiają się Jego Boskiej naturze i posłannictwu. Katolicy nie mogą żadnym paktowaniem pochwalić takich usiłowań, ponieważ one zasadzają się na błędnym zapatrywaniu, że wszystkie religie są mniej lub więcej dobre i chwalebne, o ile, że one w równy sposób, chociaż w różnej formie, ujawniają i wyrażają nasz przyrodzony zmysł, który nas pociąga do Boga i do wiernego uznawania Jego panowania. Wyznawcy tej idei nie tylko są w błędzie i łudzą się, lecz odstępują również od prawdziwej wiary, wypaczając jej pojęcie i krok po kroku popadają w naturalizm i ateizm. Z tego jasno wynika, że od religii, przez Boga objawionej, odstępuje zupełnie ten, ktokolwiek podobne idee i usiłowania popiera. Dalszego komentarza te niezbożności nie wymagają zapewne.
   Papież Jan Paweł II podaje, iż Kościół zakorzeniony przez swą własną tajemnicę w trynitarnej ekonomii zbawienia, ma prawo rozumieć siebie jako» sakrament jedności całego rodzaju ludzkiego«. Twierdzenie Ojca Świętego, iż dzięki Kościołowi następuje jedność całego rodzaju ludzkiego zdaje się opierać na niezgodnym z nauką Kościoła założeniu, iż członkiem jego jest każdy człowiek wierzący lub szukający Boga, co nazywa się "kręgami przynależności". Tymczasem nauka Kościoła podaje, iż członkiem Kościoła staje się każdy, kto jest ochrzczony, jeśli się nie oddziela od jedności wiary i od łączności z najwyższą władzą Kościoła lub nie jest przez władzę od Kościoła oddzielony (x. dr. Maciej Sieniatycki, "Apologetyka, czyli dogmatyka fundamentalna", imprimatur x. Adam Stefan abp. Sapieha, 24 VIII Anno Domini MCMXXXII), niektórzy niekatolicy zaś pod pewnymi warunkami należeć mogą do jego duszy. Ponadto zauważyć należy, iż nazwanie Kościoła sakramentem jest materialnie herezją, ponieważ nauka święta Kościoła podaje dogmatycznie w kanonach Soboru Trydenckiego o sakramentach (kanon I): gdyby ktoś mówił, że nie wszystkie sakramenty Nowego Prawa ustanowił Jezus Chrystus, nasz Pan; albo że jest ich więcej lub mniej niż siedem, oczywiście chrzest, bierzmowanie, Eucharystia, pokuta, ostatnie namaszczenie, święcenia i małżeństwo; albo że któryś z tych siedmiu nie jest prawdziwie i odrębnie sakramentem - niech będzie wyklęty. Katechizm Rzymski zaś dodaje: siedm więc być sakramentów Kościoła Powszechnego, świadectwo Pisma św., podobnie Ojców śś. i powaga śś. Zborów pokazuje. Że zaś więcej albo mniej ich być nie może, z tych rzeczy przystojnym dowodem okazać można, które przez podobieństwo, z przyrodzonego życia, do żywota duchownego przenoszą się. Stąd nazwać należy powyższe cytaty Ojca Świętego za naukę kacerską.
   Kolejną arcyherejzą niezgodną z Pismem Świętym i nauką zdrową jest twierdzenie, że każdy człowiek będzie zbawiony: Staliśmy się znów własnością Ojca dzięki tej miłości, która nie cofa się przed hańbą Krzyża by móc zagwarantować wszystkim ludziom: “nikt nie wyrwie cię z mej ręki” (J 10, 28). Kościół obwieszcza dziś paschalną pewność Zmartwychwstania, pewność zbawienia. Tymczasem Synod w Quierzy naucza: Wszechmocny Bóg pragnie, aby wszyscy ludzie bez wyjątku zostali zbawieni, mimo że nie wszyscy ludzie dostąpią zbawienia. To zaś, że jedni dostępują zbawienia, jest darem zbawiającego Boga; lecz to, że drudzy giną, ginących jest winą. Pan Jezus zaś w Piśmie Świętym: kto uwierzy a ochrzci się, zbawion będzie: ale kto nie uwierzy, będzie potępion (Evangelium secundum Marcum XVI, XVI). 
   Modernista na skutek wyrugowania Boga z teologii uznaje, iż wszelka religia służy wyłącznie umacnianiu wiary człowieka. Podobnie sakramenty i liturgia. Cały też Kościół nasz święty wedle tych heretyków służy temu celowi i razem z dogmatami winien ewoluować i dostosowywać się do tymczasowych potrzeb świata, aby swe zadanie jak najlepiej spełniać. Odnieść to wypada do papieskiej encykliki "Dominus et vivificantem", która podaje: człowiek jest drogą Kościoła - drogą, która prowadzi niejako u podstawy tych wszystkich dróg, jakimi Kościół kroczyć powinien, dalej zaś podaje: Kościół naszej epoki musi być wciąż na nowo świadomy jego [człowieka - przyp.] »sytuacji« równocześnie jego możliwości, które wciąż na nowo się ukierunkowują i w ten sposób ujawniają. Jakże różna ta nauka antropocentryczna od prostej i jasnej nauki mistrza Jana Pawła II, prymasa Polski, Jego Eminencji Księdza Stefana Kardynała Wyszyńskiego, który powiedział: nie Kościół ma przystosować się do świata, ale świat do Ewangelii! Przede wszystkim jakże odległa od nauki Pana Naszego Jezusa Chrystusa w Ewangelii ów zawartej, która stanowi: byście byli z świata, miłowałby świat co jego było, ale że nie jesteście ze świata, alem ja was wybrał ze świata, przeto was świat nienawidzi (Evangelium secundum Ioannem XV, XVIII - XIX). Gdzie indziej zaś czytamy słowa: a nie porównywajcie się z tym światem, ale odnawiajcie się w odnowieniu zmysłu waszego, która by była wola Boża dobra, mile wdzięczna i doskonała (Epistula I ad Romanos XII, II).
   Na koniec klasyczny a słuszny zarzut przeciw papieżowi Janowi Pawłowi II przytoczę. Mianowicie dnia 14 V Anno Domini MCMXCIX wobec dostojników innowierczych mahometańskich ucałował on koran, świętą ich księgę, która co najmniej w 10 miejscach bluźni przeciw Trójcy Świętej, neguje męczeństwo Chrystusa Pana, a do której katolicy podstawę mają uważać, iż została napisana przez jakiego człowieka z inspiracji szatana przez pokusę lub - przyjmując, że legenda muzułmańska jest prawdziwa - osobiście przezeń mu dana. Azaliż nie jest ci to akt bluźnierczy i katolika niegodny, herezjarchy nawet, Namiestnika Chrystusowego na Ziemi tym bardziej? 
Podsumowanie

   Widzą Państwo tedy, iż co ów Następca Piotrowy czynił wielokroć, nie z Boga jest i nie ku Bogu, nie ku Kościołowi, nie też ku prawdzie kochanej, ale na niekorzyść powszechną i odstępstwo, od których raczże bronić nas Panie Boże!
   Raz na zawsze powiedzieć trzeba - ta część dorobku Jego Świętobliwości Jana Pawła P. P. II jest odstępstwem od nauki ś. Kościoła i jako taka winna być na zawsze odrzucona i potępiona a przypominana na przestrogę następnym pokoleniom.
   Nie wolno wszelako nam zarzucać temu świętemu celowości i pełnej świadomości lub nawet dobrowolności owych czynów, gdyż jest to kwestia nam nieznana, wiemy jedynie o cnotach heroicznych niezbędnych ku świętości, które występowały u niego w chwili śmierci oraz pewien - nieznany nam w sposób pewny - czas przed nią. Pomni być winniśmy także na chrześcijańskie domniemanie niewinności i nie osądzać osoby, a rozeznawać czyny!
   Rozumieją jednak niestety Wielmożni Państwo, iż ślepe i bezkrytyczne zapatrzenie a poparcie papieża-Polaka skutkować musi prędzej czy później smutnym odstępstwem od jedynej, prawej a świętej Wiary katolickiej prawdziwej i prawdy pogwałceniem. Niechajże wszechmogący oraz miłosierny Pan Bóg w Trójcy Świętej Jedyny chronić nas od tego zła raczy!


czwartek, 2 kwietnia 2020

ŻYWE TRUPY

filmweb.pl
Wczoraj zmarł Carl, jedna z czołowych postaci kultowego serialu "The walking dead". Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie uronienie przeze mnie na tę okoliczność krokodylich łez w rozmiarze, który podczas projekcji filmu przydarzył mi się pierwszy raz w życiu. Carl zmarł, ale co to była za śmierć!? Nie z pół obrotu jak u Chucka Norrisa, ale śmierć ze wszech miar przemyślana, namaszczona, z żalem za przewinienia, z przesłaniem, po prostu boska!
Dopowiem, że przed kilkoma laty, kiedy żona kazała wszystkim domownikom wynosić się z pokoju telewizyjnego, bo o 22.00 na FOX-ie odpalali jej serial, opuszczałem "salę kinową" z największą odrazą, nie pojmując, jak można rozsmakowywać się w tych niehumanitarnych paskudztwach, jak rozwalanie głów "sztywnym" czym popadnie. O ile wówczas film zajeżdżał mi siarką, tak obecnie, gdy na sugestię żony, przyłączyłem się do oglądania wszystkich serii od początku (w ramach zabijania czasu przymusową odsiadką w areszcie domowym w ramach nieubłaganej walki z koronawiarusem), zdanie diametralnie zmieniłem. Tym bardziej, że bez trudu wychwytywałem subtelnie przemycane, przez reżysera i scenarzystę, wątki chrześcijańskie. Fakt ojciec Gabriel (ta ofiara losu;) wyznaniowo jest trudny do sklasyfikowania. Jedno z pierwszych rzutów na tablicę przed jego świątynią "parafialną" mówi o wspólnocie episkopalnej. Jednak różaniec, który nagle pojawia się w jego ręku, a następnie (kilkanaście odcinków później) propozycja wyspowiadania szefa gangu "Zbawców" wytrąciłaby oręż z ręki najzacieklejszemu badaczowi chrześcijańskich denominacji. Ale niech mu tam. Ważne, że w 99% paraduje w koszuli z koloratką - co za piękne świadectwo! :) Taki widok u dzisiejszego kleru katolickiego, nawet na oficjalnych zlotach duchowieństwa, wydaje się przechodzić do lamusa. Wszak w imię czego zrażać do siebie ludzi albo się narażać? A więc szacun, mimo że ojczulek pierdoła (poza drobnymi wyjątkami). 
Ale przecież ja nie o tym, a o wojnie, która w tych dniach niczym perfidny wirus wstrząsa umysłami katolików po całym Bożym świecie z hierarchami na czele.

Wojna totalna

Minister zdrowia Szumowski Łukasz, chwalony jest za swój katolicyzm i oddanie służbie bliźniemu, czego dowodem mają być jego zdjęcia z pobytu i posługiwania chorym (wraz z żoną) u matki Teresy z Kalkuty. Ładnie, a nawet pięknie, tylko czemu mości pan doktór Judym najpierw dozwolił na 50 osób w kościele, żeby tydzień później obciąć cyferkę "0"? W tramwaju, opowiada w wywiadzie, ma być co drugie miejsce wolne, a w kościołach (dużo większych niż środki komunikacji miejskiej) jedynie 5. Obłęd.
Nie byłoby w tym może nic oburzającego, gdyby nie fakt realnego i odbywającego się na naszych oczach wiernopoddańczego sojuszu tronu z ołtarzem. Biskupi polscy w podskokach z rządowych wytycznych zrobili szóste przykazanie kościelne. Rekordzistą jest chyba JE Libera Piotr, który w swoim zamaszystym resume jakieś 9 razy (sic!) używa niczym zaklęcia obowiązkowej liczby 5 na wszystkich mszach do 12 kwietnia br. włącznie (sorry - Triuduum Sacrum bez ludu, ciekawe czy Chrystus się uchowa) - oczywiście z możliwością pociągnięcia dalej - wedle życzenia partii rządzącej PP(i)S. Władza każe zamknąć świątynie? Zamkniemy na zdrowie! A kto się sprzeciwi, temu władza rękę trzymaną przez biskupów odrąbie.

Siostry też (nie)miłosierne...

...strasznie się przejęły...czy będzie myślozbrodnią domniemywać, że są na garnuszku kurialnych i państwowych dotacji, skoro tak usilnie chcą się wykazać w walce z zarazą? Nie wiem, ale myślę, że św. Faustynka w grobie się przewraca. Strażniczki miejsca, gdzie Pan Jezus Miłosierny łaskaw był po raz pierwszy się objawić (Płock, Stary Rynek), gdzie wyraził życzenie, aby namalować obraz z podpisem "Jezu, ufam Tobie" obwieściły na drzwiach wejściowych kapitulację względem magicznej cyfry 5, skrupulatnie reglamentując dostęp do światowego centrum Bożego Miłosierdzia. Dzięki wirusowi powróciła do klasztoru instytucja furtianki, która zamyka drzwi do przybytku Pańskiego, gdy ten zapełni się pięcioma osobami. Ciekawe, czy siostry też modlą się na raty (z pewnością w klasztorze jest ich więcej niż 5), na raty jedzą posiłki i czy dolicza się je do liczby wiernych świeckich obecnych w kaplicy z wystawionym Najświętszym Sakramentem, czy też mają swoje wewnętrzne co najmniej dwie msze?

A co u tradycjonalistów?

Też fobia. Zawsze uważałem środowisko ludzi przywiązanych do tradycji katolickiej i Mszy, która przeżyła nie jedną zarazę, za skałę i twardzieli pod każdym względem. Rozczarowanie. Wyimaginowane lęki przed wtargnięciem policji, odliczanie do pięciu, kombinowanie z dwoma mszami godzina po godzinie celebrowanej przez tego samego kapłana. Nie pojmuję. Prawo Boże, zdrowy rozsądek i tu ustępuje miejsca zarządzeniom władzy ludowej. Jak takie powściągliwe i zapobiegawcze postawy mają się do stanowiska pierwszych chrześcijan narażających swoje życie, aby uczestniczyć w coniedzielnej Mszy Świętej, tych, którzy przyłapani na złamaniu zakazu cezarów, mieli na swoją obronę jedynie... - "Bo my nie możemy żyć bez Mszy Świętej!"?
Bez obaw, co bardziej twardogłowi kapłani zapowiedzieli, że nie rozpoczną mszy trydenckiej, dopóki nie wyjdzie z kościoła czy kaplicy ponadwymiarowa liczba osób. Szał pał, panie dzieju. Nie masz wyjścia, idź na mszę posoborową - tam na szczęście nie wszyscy księża zalecenia i cyferki traktują w sposób zabobonny i magiczny, że użyję sformułowania bpa Libery (Zarządzenie z 26.03.2020, pkt 15.11). 
Niech Was boska ręka broni, moi drodzy parafianie, przed zabobonem że Komunią Świętą nie można się zarazić!

Kazus sierot św. Jana Bosko

W 1854 r. w Turynie rozszalała się epidemia cholery. Wychowankowie ks. Bosko, wierzyli, za sprawą swojego opiekuna, że włos z głowy im nie spadnie, jeśli będą w stanie łaski uświęcającej. Dodatkowym orężem miał być wręczony każdemu cudowny medalik NMP z paryskich objawień r. 1830. Ponad 30 sierot Jana Bosko ruszyło na pierwszy front opieki nad chorymi i umierającymi. Turyńska „Harmonia” tak opisywała ich pracę
„Ożywieni duchem księdza Bosko, który jest dla nich bardziej ojcem niż przełożonym, odważnie zbliżają się do zarażonych, budzą w nich siłę i zaufanie nie tylko słowami, ale także czynami. Biorą ich za ręce i nacierają je bez pokazywania jakiegokolwiek przerażenia czy strachu. Przeciwnie, kiedy wchodzą do jakiegoś zakażonego domu, zaczynają od rozmowy z przestraszonymi ludźmi; dodają im otuchy i proszą, aby wyszli, jeśli się boją, z wyjątkiem przypadków, kiedy idzie o chorych płci słabej. W tych okolicznościach żądają, by ktoś został w pobliżu. Kiedy chory wyzionie ducha, znów z wyjątkiem gdy chodzi o niewiasty, dokonują ostatnich zabiegów przy zwłokach”. Żaden z nich nie zapadł na cholerę. Jedynie Cagliero zachorował na tyfus. Z powodu epidemii zmarło w Turynie 1250 osób. Innych 550 odeszło z powodu choroby żołądka powstałej po zaleczeniu cholery. Po epidemii ks. Bosko przyjął do swego domu grupę kilkunastu nowych sierot.

Wiara zwycięża lęk, pod warunkiem, że się ją ma.

Plusy dodatnie, plusy ujemne

Spośród już zauważalnych i spodziewanych pozytywów na plus i na minus należy wymienić:
1. Wyeliminowanie "11 przykazania boskiego" w postaci sekciarskiego przekazywania sobie znaku pokoju poprzez niecierpiące odmowy podanie ręki wszystkim w promieniu pięciu metrów. [Ps. Parę lat temu byłem na mszy w bazylice przy Kawęczyńskiej (stolica). Celem uniknięcia podania łapki, wcześniej zapobiegawczo uklęknąłem, schylając głowę. Na nic to. Starsza pani zaczęła mnie pukać po ramieniu, dając sygnał, że łamię "11 boskie przykazanie" nie przekazując jej znaku pokoju. Na nic to - potraktowałem starszą panią jak powietrze. Identycznie zachowała się inna starsza pani w jednej z parafii pod Warszawą. Zadała sobie trud, aby krokiem dostawnym kilka metrów w ławce zbliżyć się do mnie i klęczącego (z głową w dół) klepać po ramieniu. Rzecz jasna - nie zareagowałem.] Reasumując - duży plus dla zarazy. Zostanie wiernym do dyspozycji zaledwie tzw. "koński łeb" - jak pieszczotliwie wyraził się o tym geście polski liturgista śp. ks. Bogusław Nadolski. W tym miejscu powinien nastąpić obszerny wykład o fatalnej pomyłce, jaką było wprowadzenie tzw. znaku pokoju do mszału, posoborowego, ale żeby nie przynudzać, nie nastąpi. Zauważę tylko, że do niedawna obrzęd przekazania znaku pokoju był fakultatywny (zgodnie z rubrykami), obecnie zaś stanowi obrzędowy przymus. Uchowaj Boże przed odnowicielami mszałów... 
2. Księża łudzą się, że ludziska po wszystkim zatęsknią i za jakiś czas ruszą tłumnie do kościołów, że wiara w narodzie wzrośnie w skutek uczestnictwa wirtualno-duchowego. Mam zgoła odmienne zdanie. Myślę, że duża część z wiernych zapobiegawczo (w obawie przed zarazą) udzieli sobie dyspensy na kolejne tygodnie/miesiące i pozostanie przy odbiornikach radiowo-telewizyjnych transmitujących Msze święte z ołtarzy całego świata.
3. Ból wielki - spadek dochodów kościelnych przez prawie całkowitą eliminację tacy i ograniczenie mszy/intencji. Wszak kto zechce ryzykować zdrowie i życie, aby wystawać w kolejkach do kancelarii parafialnych? Czy w związku z powyższym diecezje (kurie), biorąc za wzór przewodnią rolę KC PP(i)S, odciąży proboszczów z podatków, czy tylko odroczy płatności/ względnie rozłoży na raty? Trudno dociec. Będziemy bacznie się przyglądać. A zatem kolejny, może złudny plus - mniej przywiązania do kasy.
4. A ty organisto, graj cyganie - świątek, piątek i niedziela - to plus ujemny, zaś dodatni jest taki, że dekrety biskupie, poza obecnością minimalnej liczby celebransów podczas zbliżającego się "Triduum Silentium" i max. 3 dorosłych ministrów, biją czołem hołd ruski przed muzykami kościelnymi - wiadomo, ktoś musi pośpiewać, żeby totalnie smutno, mimo braku wiernych, nie było. Z drugiej zaś strony jest to jawna dyskryminacja organistów - bo niby dlaczego nie mogą skorzystać na zarazie i zostać w domu, skoro tak ochoczo tron i ołtarz dali wolne szeregowemu parafianinowi od szóstego wzwyż? Pół biedy, gdyby pozwolono organistom, mającym parafialne obrzędy na odsłuchu, grać w domu - wówczas mogliby się legalnie napić i zakąsić przy wielkanocnym, niepoświęconym jajku.
5. O pomstę do nieba woła pomysł hierarchii kościelnej zachęcającej, w imię higieny, o przyjmowanie przez wiernych Komunii Świętej na rękę. Czyli przychodzi do kościoła max. 5 luda (najgorliwsi z gorliwych) i zadaje im się gwałt, zmuszając do wziętego z protestantyzmu sposobu przyjmowania Najświętszego Ciała Zbawiciela. Zdrowy rozsądek nakazuje nie wątpić, że mniej zarazków dostanie się do ust wiernego z pominięciem jego ręki. Druga kwestia to niebezpieczeństwo profanacji. Wszak Komunia Święta z pewnością pozostawi na niewysterylizowanej ręce przyjmującego jakąś cząstkę Eucharystii, a przecież w każdej z nich, wedle niepodważonej do dziś nauki Soboru Trydenckiego, obecny jest CAŁY CHRYSTUS. 

Żywe trupy

Zaprawdę żywe z nas trupy, jeśli z obawy przed zarazą wysyłamy Pana Jezusa w tym Wielkim Poście na pustynię, jeżeli uważamy, że pięciu ludzi w kościele nie stanowi zagrożenia, ale sześciu i więcej już tak (mimo że jeszcze parę dni temu pięćdziesiątka w kościele była OK!).
Gdy w "ciemnym" i zaściankowym" średniowieczu duchowieństwo zamieniało kościoły na szpitale, wychodziło na ulice, aby jednać z Bogiem i opatrywać w sakramenty na drogę do wieczności, ryzykując własnym życiem, tak dziś nawet papa Francesco, który niedawno żądał od chrześcijan zejścia z wygodnej kanapy i ruszenia w teren, odwołuje publiczne modły, chowając się za telebimami - zapewne w imię większej miłości bliźniego. 
Ryba psuje się od głowy? Przykład idzie z góry? Na to wygląda...

A Ty, Panie, zmiłuj się nad nami i nad pasterzami, którzy pasą sami siebie...

"Tak mówi Pan Bóg: Biada pasterzom Izraela, którzy sami siebie pasą! Czyż pasterze nie powinni paść owiec? Nakarmiliście się mlekiem, odzialiście się wełną, zabiliście tłuste zwierzęta, jednakże owiec nie paśliście. Słabej nie wzmacnialiście, o zdrowie chorej nie dbaliście, skaleczonej nie opatrywaliście, zabłąkanej nie sprowadzaliście z powrotem, zagubionej nie odszukiwaliście, a z przemocą i okrucieństwem obchodziliście się z nimi. Rozproszyły się [owce moje], bo nie miały pasterza i stały się żerem wszelkiego dzikiego zwierza. <Rozproszyły się>, błądzą moje owce po wszystkich górach i po wszelkim wysokim pagórku; i po całej krainie były owce moje rozproszone, a nikt się o nie nie pytał i nikt ich nie szukał. Dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pańskiego: Wyrocznia Pana Boga: Przecież owce moje stały się łupem i owce moje służyły za żer wszelkiemu dzikiemu zwierzęciu, bo nie było pasterza, pasterze zaś nie szukali owiec moich, bo pasterze sami siebie paśli, a nie paśli moich owiec, dlatego wy, pasterze, słuchajcie słowa Pańskiego. Tak mówi Pan Bóg: Oto jestem przeciw pasterzom. Z ich ręki zażądam moich owiec, położę kres ich pasterzowaniu, a pasterze nie będą paść samych siebie; wyrwę moje owce z ich paszczy, nie będą już one służyć im za żer. Albowiem tak mówi Pan Bóg: Oto Ja sam będę szukał moich owiec i będę miał o nie pieczę. Jak pasterz dokonuje przeglądu swojej trzody, wtedy gdy znajdzie się wśród rozproszonych owiec, tak Ja dokonam przeglądu moich owiec i uwolnię je ze wszystkich miejsc, dokąd się rozproszyły w dni ciemne i mroczne. Wyprowadzę je spomiędzy narodów i zgromadzę je z krajów, sprowadzę je z powrotem do ich ziemi i paść je będę na górach izraelskich, w dolinach i we wszystkich zamieszkałych miejscach kraju. Na dobrym pastwisku będę je pasł, na wyżynach Izraela ma być ich pastwisko. Wtedy będą one leżały na dobrym pastwisku, na tłustym pastwisku paść się będą na górach izraelskich. Ja sam będę pasł moje owce i Ja sam będę je układał na legowisko - wyrocznia Pana Boga. Zagubioną odszukam, zabłąkaną sprowadzę z powrotem, skaleczoną opatrzę, chorą umocnię, a tłustą i mocną będę ochraniał. Będę pasł sprawiedliwie" (Ez 34,2-16).

środa, 18 marca 2020

Czy Bóg stworzył koronawirusa? Słowo ks. bpa Józefa Zawitkowskiego

Była Środa Popielcowa
w Roku Pańskim 2020.
Ksiądz w kościele
posypał mi głowę popiołem
i powiedział: Pamiętaj biskup,
że jesteś prochem
i w proch się obrócisz.

Powinienem się obrazić,
bo mam swoja godność,
i nikt mnie nie będzie obrażał
i nazywał – prochem.

Nie!
Jak to dobrze, że jest
taki dzień w roku,
że ktoś mi powie prawdę,
bez kadzideł, wierszyków,
kwiatów i laurek.
Prochem jestem, ale wiem,
że w tym glinianym naczyniu
swojego ciała, noszę tchnienie Boga,
a to tchnienie nie umiera.
Non omnis moriar, (Wergiliusz)
a Mickiewicz powie mi inaczej:
Czymże ja jestem przed Twoim obliczem,
prochem i niczem,
ale gdybym Tobie moję
nicość wyspowiadał,
ja proch, będę z Panem gadał.

Ja wiem o tym,
że z Boga i w Bogu
jest moja wielkość:
Czymże jest człowiek,
że o nim pamiętasz,
albo Syn Człowieczy,
że o nim masz pieczę. (Ps 8,15)
Oczywiście mnie niewiele mniejszym
od aniołów.
Czym się Panu odpłacę,
a wszystko co mi wyświadczył?
Dziękuje Ci, Boże,
żeś mnie tak cudownie stworzył
i w swoje dzieło tyle cudów włożył.

Człowieku,
gdybyś wiedział
jaka Twoja władza,
że o każdą myśl Twoją
walczą szatan i anioły…
Czy Ty w piekło uderzysz,
czy w niebo zaświecisz? (A. Mickiewicz)

Jestem dla siebie
wielką tajemnicą
i niespokojne jest moje serce,
dokąd nie spocznie w Panu. (Augustyn)
Wirus – to jakiś dla nas znak!

 ***

A w tę właśnie środę
dochodziły z daleka
i nie śmiało głosy,
że gdzieś daleko
jest śmiertelna choroba,
którą przynosi jakiś koronawirus.

Przychodzą więc człowiekowi
do głowy różne myśli:
To dlaczego Pan Bóg stworzył
takie śmiercionośne stworzonko?
Szukam odpowiedzi.
Czytam więc Księgę Rodzaju
i przy każdym dniu stworzenia
jak refren powtarza się wers:
I zobaczył Bóg, że było dobre.
I zobaczył Bóg,
że wszystko, co stworzył,
było bardzo dobre. (zob. Rdz 1,1-31)

A człowieka uczynił Bóg
z mułu ziemi,
ale na Swój obraz
i Swoje podobieństwo. (Rdz 1,27)

Stał się grzech.
Przez grzech przyszła śmierć
i wszystko, co do niej prowadzi.
Z ziemi jestem wzięty
i do ziemi wrócę,
ale nie wszystek umrę,
bo noszę w sobie
tchnienie Boga,
a to jest wieczne.

 ***

Mówię to wszystko dlatego,
że mówienie o śmiercionośnym
koronawirusie stało się rzeczywistością.
Piszę to w dniu 12 marca br.
w Polsce są zarażone 44 osoby,
jedna zmarła.
Wszystko stało się groźne,
wszyscy musimy być roztropni
i nawzajem za siebie odpowiedzialni.

Ogłoszono już pandemię,
bo epidemia objęła cały świat.
Najbardziej cierpią Włosi.
Ponoć zlekceważyli zakaz
zgromadzeń, a studenci
i szkolniaki zamknięcie szkół
potraktowali jako ferie.
Roznieśli więc zarazę.
Wirus dotarł i do Watykanu.
Zamknięto kościoły, nawet Papież
schronił się za telebimem.
I co na to Pan Bóg?
Widzi i milczy?

To jeszcze za wcześnie
na odpowiedź.
Co nam mówi o tym Pismo Święte?
W Księdze Liczb jest opisane
takie wydarzenie:
Żydzi szemrali przeciw Bogu
i przeciw Mojżeszowi:
Po coście nas wyprowadzili
z Egiptu? Żebyśmy wyginęli
tu na pustyni?
Totalna opozycja.
I zesłał Bóg na nich
węże jadowite… zginęło
bardzo dużo Izraelitów.
Prosili więc Mojżesza:
Wstaw się za nami,
żeby Bóg oddalił od nas karanie,
bo szemraliśmy przeciw Bogu.

Mojżesz zawsze wstawiał się
za wybranym narodem.
Ocal nas.
Przecież nie wyprowadziłeś nas
z domu niewoli po to,
aby nas wytracić?
Jesteśmy przecież Twoim narodem.
Nie wydaj na zatracenie
swojego dziedzictwa.

Wtedy Bóg rzekł do Mojżesza:
Sporządź węża
i zawieś go na palu.
Każdy kto spojrzy na węża
będzie ocalony. (Lb 5,15)
I tak było.

Jest Wilki Post
i czytam w Ewangelii Janowej:
Jak Mojżesz wywyższył
węża na pustyni
tak trzeba, aby i Syn Człowieczy
był wywyższony, a każdy
kto spojrzy na Niego z wiarą
będzie miał życie wieczne. (por. J 3,14-17)
Coś mi to mówi.

 ***

Bardzo wiele starań
ponieśli: prezydent,
premier, minister zdrowia,
minister obrony, oświaty, kultury,
administracji, cała służba zdrowia,
straż graniczna i inni.
Bóg Wam zapłać.
Zmęczeni jesteście.
Modlimy się za Was.
Bóg wasz los
odmieni ku dobremu.
Chyba wszyscy Polacy
poczuli się odpowiedzialni
za siebie i innych.
Odwołano wszystkie zgromadzenia,
imprezy, szkoły, kina, teatry.
Ludzie wykupili żywność.
Dobrze!
Niech im starczy na długo,
niech będą spokojni.
Ale totalna opozycja
choć podpisała ustawę sejmową
ma za złe rządowi, że
za późno, że za mało
i wszystko źle.
Kiedy ty zmądrzejesz,
głupia panno?

I co będzie dalej?
Ktoś ze znających sprawę
mówi, że to dopiero się zaczęło.

A co na to Kościół?
Podziwiałem mądrość Rządu
że na początku żaden z ministrów
nie wydał zakazu odnośnie
zgromadzeń w kościołach.
Premier prosił o modlitwę
i czekał na decyzję biskupów.
Mądre są zalecenia
Episkopatu: możemy korzystać
ze Mszy radiowych, telewizyjnych,
księża zwiększą ilość Mszy Świętych,
aby były mniejsze zgromadzenia wiernych,
znak pokoju przez skłonienie głowy.
Komunia Święta na rękę,
a to już rodzi pytanie:
Czy to Pan Jezus jest nosicielem wirusa?
Dziękujemy Przewodniczącemu Episkopatu
za mądre orędzie.
Tak mówią prorocy i kapłani Boga.

 ***

Jestem starcem, schorowanym,
wybudzonym ze śpiączki,
mogę więc spokojnie myśleć,
słuchać, dziwić się i obawiać.
Mogę modlić się z tymi,
co się modlą,
patrzeć na przerażenie bezbożnych,
modlić się za tych, co służą
tak ofiarnie, a z nadzieją.
Wołam więc samotnie:
Święty Boże…
Od powietrza, głodu, ognia i wojny
wybaw nas, Panie!

Spostrzegam jak inne jest
myślenie ludzi współczesnych
od myślenia ludzi,
co żyli przed nami.

Stoi w Łowiczu krzyż,
który przypomina epidemię cholery.
Jest w Żychlinie – cmentarz choleryczny,
znana była epidemia dżumy,
tyfusów i innych zakaźnych chorób.
Ludzie współcześni
mają zaplecze całej służby zdrowia.
Słuchają zaleceń znawców zagadnienia.
Byłem zbudowany troską
radia i telewizji
i modlitwą wiernych.
Tylko trzecia osoba w państwie
potrafi ominąć wszystkie zalecenia
i być ponad prawem.
A to więcej niż grzech,
to wstyd.

Ojcowie nasi mieli większą wiarę
i większe w Bogu zaufanie niż my.
Opozycja mi powie:
bo byli ciemni i głupi.
Nie, byli od nas lepsi!
Dziś bezbożni przejęli rządy
nad światem.
Usiłują decydować
o życiu, o śmierci,
o dobrem i złem.
A ostrzegał Bóg:
Nie dotykajcie drzewa życia,
bo umrzecie! (por. Rdz 2,17)
Grzechy Sodomy chcą uczynić prawe.
Procesje bezbożne,
profanacje krzyżów, ołtarzy,
obrazu Matki Bożej
i bluźnierstwa przeciw Bogu
i Jego Świętym.
Może wystarczy.
Straszne zło ogarnęło ziemię.
Czyżby Bóg jeszcze raz
żałował, że stworzył człowieka? (por. Rdz. 6,7)
To musiało się kiedyś
tragicznie skończyć,
bo aniołowie zła są po to,
aby zniszczyć każde dzieło Boga
i to największe – człowieka.
Grzech człowieka jest źródłem
wszelkiego zła.
A grzech nasz
stał się ogromny!

A ja mam mądrość
Świętej Żydóweczki Edyty Stein:
Człowiek bezbożny,
to osobowe, intelektualne
nieszczęście.
To przecież widać,
słychać i czuć
przez szkło telewizora.
Bezbożni powiedzą:
To Wasza Święta.
Nauka mówi inaczej.
To mam bezbożnego
który mówi tak o człowieku:
Wychowajmy najpierw człowieka,
bo gdy zaczniemy od polityki,
to wychowamy politycznie
uświadomioną bestię. (Igor Newerly)

A ja takich
politycznie uświadomionych bestii
bardzo się boję.
Przez nich tyle zła na świecie.
Człowiek człowiekowi
zgotował ten los.

Jeśli Bóg nie stworzył
koronawirusa to kto?
Nie wiem.
Politycy wiedzą,
nawet o tym jawnie mówią.
Ja tylko wiem dlaczego była
ptasia grypa.
Spalono wtedy tysiące polskich
farm drobiu.
Była też świńska grypa,
aby do dołów poszły tuczniki
wielu naszych hodowli.

Więc skąd koronawirus?
Może ktoś świadomie,
albo z głupoty otworzył
puszkę Pandory,
aby rzucić na kolana
światową gospodarkę
i światu pokazać,
że i w Grenadzie też zaraza.
Będą wiedzieć
ci co przeżyją.
I już wiadomo.

A ja dalej pytam,
co Kościół na to?
Wolę patrzeć na tych z przeszłości,
co wiarę mieli większą
niż dżuma i cholera.
Mądry jest Kościół
Matka moja,
a co z wiarą?

Święty Kardynał Boromeusz
biskup Mediolanu w czasie zarazy
nie zamykał Katedry, ale w procesji
z Najświętszym Sakramentem
obchodził miasto z modlitwą.
Przebacz, Panie przebacz,
ludowi Twojemu,
a nie bądź zagniewany
na nas na wieki.
I Bóg wysłuchał.
W czasie chorób zbiorowych
kościoły stawały się szpitalami,
a święte siostry, święci bracia
narażali życie, aby chorzy
mogli umierać jak ludzie.
Siostro! Ja bym tego
za milion dolarów nie robił.
Bo pan jest bezbożny,
a ja wierzę w Boga.
O mój Święty Rochu,
święty Szymonie z Lipnicy,
Ojcze Damianie,
Ojcze Bejzymie,
Święta Tereso z Kalkuty,
Siostry Szarytki.
Rzućcie jeszcze raz z samolotu
tysiące cudownych medalików,
aby ocalony był Paryż.
Matko Boska Łaskawa,
Święty Andrzeju Bobolo,
błogosławiony Władysławie z Gielniowa!
Pod kolumną Zygmunta,
na Placu Zamkowym
uklękła wtedy Warszawa wierzących
i śpiewała z wiarą:
Święty Boże, Święty Mocny,
Święty a Nieśmiertelny…
Od powietrza, głodu
ognia i wojny – wybaw nas .
Krzyża Nowego Sącza,
Was to Bóg wysłucha.

Zlękli się zarazy
i ludzi Kościoła.
Słusznie,
ale trzeba spytać:
Gdzie się podziała
nasza modlitwa,
co czyniła cuda?
Przestaliśmy się modlić.
Za mało się modlimy,
źle się modlimy!
Pominęliśmy Boga,
staliśmy się podobni do bezbożnych.
A gdybyśmy się
nawrócili jak Niniwici,
czyż Miłosierny
nie zlitowałby się nad nami?
Na pewno tak!
Tu trzeba naprawdę uwierzyć,
że Bóg może nas ocalić.
Jesteśmy sanitarnie, administracyjnie
liturgicznie w miarę poprawni,
ale to dziś nie wystarczy.
Zachowanie liturgicznej ostrożności,
to za mało.
To nie Pan Jezus
roznosi wirusa.
Trzeba mieć czyste serce
i czyste ręce.
I nie bójcie się! (Mt 14,27)
Nie wystarczą poprawne paciorki,
litanie i koronki.
Tu trzeba żebrać,
tu trzeba krzyczeć i kołatać,
żebrać, krzyczeć i kołatać,
ale z wiarą ewangelicznej
Syrofenicjanki i Kananejki.
Jezu, a jeśli mnie nie wysłuchasz
to się poskarżę Twojej Matce.
Tu trzeba nam ludziom epidemii
uklęknąć, nawrócić się,
nie udawać niewierzących.
Trzeba się wyspowiadać
przed Bogiem i przed ludźmi.
Moja bardzo wielka wina!
Czy Bóg wysłucha?
Wysłucha.
Kto z Was się Mnie dotknął? (Mk 5,30)
Wiara Twoja Cię uzdrowiła. (Mk 10,52)
Pozwól szczeniętom
zebrać okruchy spod
stołu ich panów.
Ja takiej wiary wśród Was
nie widziałem. (Mt 8,10)
Taka wiara
góry przenosi.
Taką wiarą
wzruszy się Bóg.

Polacy posłuchali nakazu.
Na Mszach Świętych było mniej
niż 50 osób.
A mnie przychodzi do głowy
Abrahamowe targowanie się z Bogiem:
A jeśli będzie 10-ciu sprawiedliwych
ocalisz to miasto?
Tak!
Nie było dziesięciu.

I to pomoże?
Pomoże, bo ludzie staną się lepsi,
a może przestaną
plwać na siebie
i żreć jedni drugich, (por. A Mickiewicz)
a może przypomną sobie,
że jednego mamy Ojca w niebie,
a matką jest nam ziemia miła,
co nas zbożem swoich pól
jak mlekiem wykarmiła. (M. Konopnicka)
a może przypomną sobie,
że tu królową jest sama
Matka Boża
i wyproszą, aby i teraz był
Cud nad Wisłą.
a Ona niech okazała, że jest Matką.

 ***

Z potrzeby serca
dzielę się z Wami
wiarą, modlitwą i nadzieją.
Bracia Czcigodni!
Jest Wielki Post.
Spójrzcie na krzyż z wiarą,
a będziemy ocaleni.
Umrze wirus,
a zmartwychwstanie Chrystus,
Zwycięzca zła i śmierci.
I będzie Wielkanoc,
a w czerwcu stanie
w aureoli świętości
Wielki Prymas Tysiąclecia
i powie bezbożnym:
Non 12.03.2020r.  nam, którzy ocaleli powie:
Kocham Was więcej
niż własne serce!
bo Nic nad Boga (W. Poll)
i Któż jak Bóg?
Zatęsknią ludzie za Komunią Świętą.
To są znaki czasu,
trzeba nam je rozpoznać.
A Duch Boży
odnowi oblicze ziemi.
Patrzcie jak się zmienia! (por. C.K. Norwid)
i będzie nowa ziemia
i nowe niebo,
bo dawne rzeczy
przeminęły.
Ucałuje się
sprawiedliwość i pokój
i wierność z ziemi wyrośnie. (por. Ps 85)
Niech no tylko
zakwitną ogrody.

Amen.

Ostańcie z Bogiem – Ludzie Kochani!

Łowicz, 12.03.2020 r.