wtorek, 28 czerwca 2011

Marsz na cześć prawosławia

źródło
Niepokojące wieści docierają od katolickiej braci z Odessy, której zabroniono 'przemarszu' z Panem Jezusem w Boże Ciało nie tylko po ulicach tamtejszej parafii, ale nawet wokół świątyni. Kościół Siostrzany postanowił tego samego dnia 'oddać cześć swojej religii', więc dwie grupy by się przed katedrą nie pomieściły. Kto wygrał? Silniejszy.
Jak widać od podwórka dialog katolicko-prawosławny nie jest łatwy. Co ciekawe, media nagłaśniają prozelityzm w wydaniu katolików, o który oskarżają ich prawosławni, a rzadko słyszy się o prozelityzmie prawosławnym, który na przykład uskuteczniał pewien protodiakon z Wrocławia w ramach kolejnego Festiwalu Muzyki Jednogłosowej, odbywającego się od lat wielu w Płocku. Pół biedy, gdyby zaproszony gość opowiadał swoją wersję wydarzeń przy ognisku, w kameralnym gronie, pozwalając dojść do głosu tym, na których temat się wypowiadał, tymczasem jego piętnastominutowy monolog (a chyba przyjechał, żeby śpiewać, nie katechizować) miał miejsce w prastarych murach Bazyliki Katedralnej. Nieco zdziwiony, że koronowani władcy Polski, których prochy spoczywają w płockiej katedrze (B. Krzywousty, Wł. Herman), na ten czas nie zmartwychwstali, aby uprzytomnić prelegentowi podstawowe prawdy zbawcze - słuchałem z coraz większym niedowierzaniem mniej więcej następujących słów: "Jesteśmy kościołem prawosławnym, świętym, katolickim..." - po wygłoszeniu tej tezy nastąpiło jej uzasadnienie, ale nie wiele z niego pamiętam, ponieważ postawienie na dzień dobry przez mówcę znaku równości między 'prawosławnością' a katolickością wywołało u mnie zbyt silny szok poznawczy... Nie zabrakło również źdźbła krytyki skierowanej przeciwko Kościołowi Rzymskokatolickiemu, o którym protodiakon wyraził się, iż "jest bardziej rzymski niż katolicki". Coś mi w tym momencie zaczęło świtać i w głowie pojawiło się namolne: 'jak wrócisz do domu zajrzyj do nauk P. Guerangera' (to ten od Solesmes). Wróciłem dość szybko (długodystansowe cerkiewne śpiewy nużą mnie, poza tym słuchając je widzę tylko nieprzebrane stepy akermańskie), zajrzałem, przeczytałem i cytuję z wiekopomnych "Instytucji liturgicznych" i rozdziału zatytułowanego "Herezja antyliturgiczna", w której fragmencie o. Prosper powołuje się na słowa Józefa de Maistre (parafrazuję, grzecznie zmieniając nieekumeniczny zwrot):
"(...) pomimo wszystkich różnic, jakie dzielą odmienne ugrupowania religijne, jest jedno, co je łączy - wszystkie są antyrzymskie".
Obrazek nr 2: 
 Było to wiosną bodaj 1995 r. Z grupą charyzmatyków odczynialiśmy koncert ewangelizacyjny nieopodal domostw o. Eliasza i jego małżonki, którzy od lat mają pieczę nad znajdującą się w zabudowaniach podominikańskich kaplicą cerkiewną. Kaplica ta sąsiaduje ze świątynią katolicką, w rejonie której pewnego sobotniego przedpołudnia postanowiliśmy pochwalić Pana Jezusa pieśnią. Popełniliśmy jeden błąd - stanęliśmy zbyt blisko rzeczonej kaplicy. Po odegraniu ze trzech akordów wybiegł duchowny prawosławny i... popędził nam kota. Schowaliśmy się za winkiel (raptem kilka metrów dalej) i graliśmy dalej swoje...
Życząc wszystkim dobrej nocy i owocnych okołoekumenicznych działań praktycznych, pozostawiam wiernych Czytelników z notatką zaczerpniętą z dzisiejszego wydania biuletynu Radia Watykańskiego:

Odessa: katolikom odebrano prawo do Bożego Ciała
◊ Katolicy i luteranie ostrzegają przed łamaniem wolności religijnej na południowej Ukrainie. Symptomatycznym przejawem tej tendencji było odmówienie katolikom w Odessie pozwolenia na procesję Bożego Ciała w ubiegłą niedzielę. Jej trasa była ograniczona do minimum, biegła bowiem wokół katolickiej katedry. Procesje takie odbywały się tam dorocznie. Tym razem okręgowy sąd administracyjny uznał, że przejście z Najświętszym Sakramentem wokół katedry naruszałoby porządek publiczny. Na decyzję sędziów miała wpływ postawa miejscowej diecezji Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, która tego samego dnia i w tym samym miejscu, czyli przy katedrze katolickiej, zorganizowała marsz na cześć prawosławia. Przeciwko postawie sądu i władz miejskich zaprotestowali rzymskokatolicki ordynariusz Odessy bp Bronisław Bernacki oraz zwierzchnik luteranów na Ukrainie Uhland Shpalinger. W ich przekonaniu decyzja ta świadczy o łamaniu praw wyznaniowych na południu Ukrainy.

kb/ kai

niedziela, 26 czerwca 2011

Cygański, pogański my ród. Refleksja w 20. rocznicę "pogromu mławskiego"

Znajomy opowiedział mi o swoim udziale w pogrzebie pewnego Roma.
Nieboszczyk pochodził z Mazowsza, od jakiegoś czasu mieszkał w Anglii. Zginął z rąk Palestyńczyków i Afroamerykanów, w związku z jakimiś gangsterskimi porachunkami.
Na pogrzeb zjechało grubo ponad stu Romów, w swoich charakterystycznych ciemnych strojach. Jedno trzeba im przyznać - są społecznością bardzo solidarną, mimo że na pogrzebach nie specjalnie umieją się zachować, może dlatego, że większość z nich nie jest katolikami, choć za takich się uważają. 
Osoby obsługujące cmentarz opowiadają mojemu rozmówcy, jak to na jednym z pogrzebów grupa Cyganów stała jakieś dwa metry od progu kaplicy, przy otwartych na oścież drzwiach, tyłem do ołtarza i celebransa: rozprawiali całą mszę i palili papierosy. Inny znajomy uczestniczył w pogrzebie, na którym dwóch rosłych panów w skórach, łańcuchach i z gumą w ustach, przesiedziało na pierwszej ławce calutką mszę z założonymi rękami. Nie odczuwali potrzeby, aby chociaż kucnąć na "podniesienie".
Znajomi mojego rozmówcy, którzy od lat mają kontakt (np. z racji na relacje sąsiedzkie) ze społecznością romską wzbogaciły jego wiedzę o wiele bardziej, niż mętny artykuł na Wikipedii czy nawet chyba trochę naciągane opowieści umieszczone na jednej z witryn poświęconych Romom. Z góry zastrzegam - jestem jedynie przekazicielem zasłyszanych opinii, które Czytelnicy będą mogli potwierdzić lub nie w swoich obserwacjach, doświadczeniach, kontaktach z Cyganami (jak to się u nas potocznie o nich mówi).
Nie zagłębiając się szczegółowo w historię Romów, zauważmy jedynie, że prawdopodobnie przez wieki pędzili żywot nomadów (koczowników). Mogą wywodzić się z Egiptu, a nawet być "spadkiem" po którejś z hinduskich sekt... trudno dociec. Starsi Czytelnicy pamiętają tabory cygańskie przemieszczające się po lasach naszego kraju. Mimo stosunkowo wyluzowanego sposobu życia, jaki wiedli (chyba wiodą do dziś), na polskie wsie padał popłoch, jeśli dowiedziano się, że w pobliskim lesie harcują Cyganie. Regularne biesiady, tańce - to była ich domena. Ale żeby biesiadować, to trzeba mieć za co, albo z czego. Znane są przykre historie napadania na domostwa zamieszkałe przez samotnych starszych ludzi. Mój rozmówca jest zdania, że wielu z nich przypłaciło życiem, a przynajmniej dotkliwym pobiciem, gdy stawiali się kantem i nie chcieli oddać rabusiom uciułanego grosza albo kury; niegrzeczne dzieci straszono Cyganami. 
Dziś sytuacja diametralnie się zmieniła. Cyganie zostali z grubsza zasymilowani ze społeczeństwem, jednakowoż przy zachowaniu pozorów wiary w to, co katolickie, ciągle obstają przy swoich niejasnych dla przeciętnego śmiertelnika zwyczajach i tradycjach.
Romowie z wyższych sfer (ci bogatsi) pomieszkują w pałacach ("belwederach"), jakby celowo zwracających na siebie uwagę przez zastosowanie wykwintnych rozwiązań architektonicznych. Być może ma to stanowić rodzaj wizualnej i psychicznej rekompensaty za wieki wygnania i przemieszczania się ich przodków upstrzonymi wozami jak świat długi i szeroki. Biedniejsi, zwani niekiedy "wyklętymi" (pariasi) zamieszkują uboższe dzielnice polskich miast, żyją z zasiłków, kradzieży, przemytu, handlu tym i owym. Próba podjęcia przez nich edukacji kończy się zazwyczaj na czwartej klasie szkoły podstawowej. Potem dziewczynki, jak tylko po raz pierwszy zakwitną, szybko stają się obiektem pożądania męskiej części współziomków. Nie do rzadkości należy rytuał porywania młodocianej kandydatki na żonę. Przepadają na weekend w jakimś zapadłym hotelu, konsumują, co trzeba (nie można wziąć przecież kota w worku). I nim się kto obejrzy piętnastolatka rodzi pierwsze dziecko. A co ze ślubem? Darujmy sobie drogi i wystawny obrządek. Więc ponoć biorą się tylko przy świadkach za rękę, szepcą czułe słowo i małżeństwo gotowe. A po naszemu? - konkubinat pierwszej wody.
Tak, jak ichnie "małżeństwa", tak i cały stosunek do cywilizowanych metod pożycia społecznego, a więc lajtowy. Wstajesz, kiedy chcesz, skubniesz coś z Rossmana i lecisz do sąsiadki Polki, żeby kupiła perfum za pięć dych wart stówę. Aby do jutra. 
Oddzielnym problemem jest poszanowanie, jakie odbierają Cyganie i inne mniejszości etniczne bądź narodowe w Polsce. Rodakom na obczyźnie jest coraz gorzej (Białoruś, Ukraina, Litwa, Niemcy), a mniejszościom w Polsce coraz lepiej, Romom również. Pewna znajoma ze smutkiem konstatuje, że przeciętny Cygan dostaje 700 zł. zasiłku, a Polak w jego kraju, jeśli się wykłóci 200. Z tą różnicą, że ów Polak chwyta się każdej roboty, żeby dorobić, Cygan woli ukraść, bo do żadnej roboty na dłużej nie jest zdatny, a może po prostu mu się nie chce. Próbowali komuniści zażarcie gonić towarzystwo do pracy w PeGeeRach, przy budowie dróg - wszystko to na nic, bo Cygan Cyganem jest i basta.
Kiedyś jeden z profesorów od teologii moralnej próbował usprawiedliwiać Cyganów, twierdząc, że mają źle uformowane sumienia, dlatego kradną i nic z tym nie możemy poradzić. Dziwna ta uległość przed cygańską inwazją na Siódme Przykazanie Boże.
(...)
- Czy jest nadzieja na chrześcijańską resocjalizację Romów?
- Marna.

piątek, 24 czerwca 2011

Angelina Jolie lubi łacinę...

...czemu dała wyraz pisząc niezmazywalnym gotykiem w okolicach podbrzusza: Quod me nutrit, me destruit ('Co mnie żywi, niszczy mnie'). "Newseek Polska" z 19.06.2011 (s. 8), na którego się powołuję, przywołuje jeszcze co najmniej dwie ciekawe sentencje, obecne tym razem na jednodolarówce. Jedna z nich, siłą skojarzenia, powinna kierować naszą myśl ku nazwie Novus Ordo Missae (na banknocie stoi: Novus Ordo Seclorum). Może jakiś historyk liturgii vel Czytelnik orientuje się, czy aby prekursorzy posoborowej liturgii nie szukali idei fix z pomocą amerykańskiej jednodolarówki? Jedno jest pewne: co wieczór modlili się słowami Annuit Coeptis! ('Błogosław nam w naszym przedsięwzięciu').
Ps. Jak ten nasz polski, katolicki lud ma się przyuczać do łaciny, skoro nawet na maturze nie będzie wolno jej zdawać? (zob. art. "Brak łaciny na maturze to błąd cywilizacyjny").

czwartek, 23 czerwca 2011

Lefebryści - rekordziści!

Szanowni Państwo, robi się niebezpiecznie, "szkoła" arcybiskupa Lefebvra wypuściła w tym roku aż jedenastu kapłanów, a francuska Córa Kościoła w ogólności - ponad setkę... To tylko ok. dziesięciokrotnie mniej niż kilka dziesięcioleci wcześniej...
Tak czy siak - w górę serca! [w wolnym tłumaczeniu: sursum corda]

za Radiem Watykańskim...
Francja: rekordowy rok nowych kapłanów
 Francuskie diecezje otrzymają w tym roku rekordową liczbę neoprezbiterów. W sumie zostanie wyświęconych 109 kapłanów, ale jedynie 77 diakonów. Oznacza to, że po roku tłustym znowu przyjdzie rok chudy. Zasadniczo od ponad 30 lat liczba święceń diecezjalnych utrzymuje się w tym kraju na stałym, niskim poziomie, około setki rocznie. Dla porównania przed Soborem było ich około tysiąca, a w roku 1971, kiedy formację seminaryjną kończyło pierwsze posoborowe pokolenie kleryków już tylko 246. Konsekwencją tego utrzymującego się od lat 60. kryzysu jest radykalny spadek liczby kapłanów: z 43 tys. w r. 1948 do 14 tys. obecnie.

W tym roku do niemal połowy francuskich diecezji nie trafi żaden neoprezbiter. Rekordowa jest natomiast diecezja Fréjus-Toulon, która otrzyma 15 nowych kapłanów. Za tym sukcesem kryje się jednak specyficzna strategia tamtejszego ordynariusza. Bp Dominique Rey postawił na nowe wspólnoty i w przeciwieństwie do wielu innych biskupów chętnie przyjmuje je do swojej diecezji. Sam zresztą należy do Wspólnoty Emmanuel. W istocie na 15 neoprezbiterów 11 pochodzi z 6 różnych wspólnot i ruchów.

Osobnym zjawiskiem we francuskim Kościele jest wzrost liczby powołań we wspólnotach sprawujących przedsoborową liturgię. Rekordzistami są tu lefebryści, których święcenia są ważne, choć nie posiadają oni jurysdykcji w Kościele katolickim. W tym roku ich francuska prowincja otrzyma 11 nowych kapłanów. Obok nich we Francji powołaniami cieszą się również instytuty kapłańskie działające oficjalnie w Kościele katolickim na mocy motu proprio Benedykta XVI Summorum Pontificum.

kb/ rv, la croix, liberte politique
za: Bollettino Radio Giornale del 23/06/2011