niedziela, 26 czerwca 2011

Cygański, pogański my ród. Refleksja w 20. rocznicę "pogromu mławskiego"

Znajomy opowiedział mi o swoim udziale w pogrzebie pewnego Roma.
Nieboszczyk pochodził z Mazowsza, od jakiegoś czasu mieszkał w Anglii. Zginął z rąk Palestyńczyków i Afroamerykanów, w związku z jakimiś gangsterskimi porachunkami.
Na pogrzeb zjechało grubo ponad stu Romów, w swoich charakterystycznych ciemnych strojach. Jedno trzeba im przyznać - są społecznością bardzo solidarną, mimo że na pogrzebach nie specjalnie umieją się zachować, może dlatego, że większość z nich nie jest katolikami, choć za takich się uważają. 
Osoby obsługujące cmentarz opowiadają mojemu rozmówcy, jak to na jednym z pogrzebów grupa Cyganów stała jakieś dwa metry od progu kaplicy, przy otwartych na oścież drzwiach, tyłem do ołtarza i celebransa: rozprawiali całą mszę i palili papierosy. Inny znajomy uczestniczył w pogrzebie, na którym dwóch rosłych panów w skórach, łańcuchach i z gumą w ustach, przesiedziało na pierwszej ławce calutką mszę z założonymi rękami. Nie odczuwali potrzeby, aby chociaż kucnąć na "podniesienie".
Znajomi mojego rozmówcy, którzy od lat mają kontakt (np. z racji na relacje sąsiedzkie) ze społecznością romską wzbogaciły jego wiedzę o wiele bardziej, niż mętny artykuł na Wikipedii czy nawet chyba trochę naciągane opowieści umieszczone na jednej z witryn poświęconych Romom. Z góry zastrzegam - jestem jedynie przekazicielem zasłyszanych opinii, które Czytelnicy będą mogli potwierdzić lub nie w swoich obserwacjach, doświadczeniach, kontaktach z Cyganami (jak to się u nas potocznie o nich mówi).
Nie zagłębiając się szczegółowo w historię Romów, zauważmy jedynie, że prawdopodobnie przez wieki pędzili żywot nomadów (koczowników). Mogą wywodzić się z Egiptu, a nawet być "spadkiem" po którejś z hinduskich sekt... trudno dociec. Starsi Czytelnicy pamiętają tabory cygańskie przemieszczające się po lasach naszego kraju. Mimo stosunkowo wyluzowanego sposobu życia, jaki wiedli (chyba wiodą do dziś), na polskie wsie padał popłoch, jeśli dowiedziano się, że w pobliskim lesie harcują Cyganie. Regularne biesiady, tańce - to była ich domena. Ale żeby biesiadować, to trzeba mieć za co, albo z czego. Znane są przykre historie napadania na domostwa zamieszkałe przez samotnych starszych ludzi. Mój rozmówca jest zdania, że wielu z nich przypłaciło życiem, a przynajmniej dotkliwym pobiciem, gdy stawiali się kantem i nie chcieli oddać rabusiom uciułanego grosza albo kury; niegrzeczne dzieci straszono Cyganami. 
Dziś sytuacja diametralnie się zmieniła. Cyganie zostali z grubsza zasymilowani ze społeczeństwem, jednakowoż przy zachowaniu pozorów wiary w to, co katolickie, ciągle obstają przy swoich niejasnych dla przeciętnego śmiertelnika zwyczajach i tradycjach.
Romowie z wyższych sfer (ci bogatsi) pomieszkują w pałacach ("belwederach"), jakby celowo zwracających na siebie uwagę przez zastosowanie wykwintnych rozwiązań architektonicznych. Być może ma to stanowić rodzaj wizualnej i psychicznej rekompensaty za wieki wygnania i przemieszczania się ich przodków upstrzonymi wozami jak świat długi i szeroki. Biedniejsi, zwani niekiedy "wyklętymi" (pariasi) zamieszkują uboższe dzielnice polskich miast, żyją z zasiłków, kradzieży, przemytu, handlu tym i owym. Próba podjęcia przez nich edukacji kończy się zazwyczaj na czwartej klasie szkoły podstawowej. Potem dziewczynki, jak tylko po raz pierwszy zakwitną, szybko stają się obiektem pożądania męskiej części współziomków. Nie do rzadkości należy rytuał porywania młodocianej kandydatki na żonę. Przepadają na weekend w jakimś zapadłym hotelu, konsumują, co trzeba (nie można wziąć przecież kota w worku). I nim się kto obejrzy piętnastolatka rodzi pierwsze dziecko. A co ze ślubem? Darujmy sobie drogi i wystawny obrządek. Więc ponoć biorą się tylko przy świadkach za rękę, szepcą czułe słowo i małżeństwo gotowe. A po naszemu? - konkubinat pierwszej wody.
Tak, jak ichnie "małżeństwa", tak i cały stosunek do cywilizowanych metod pożycia społecznego, a więc lajtowy. Wstajesz, kiedy chcesz, skubniesz coś z Rossmana i lecisz do sąsiadki Polki, żeby kupiła perfum za pięć dych wart stówę. Aby do jutra. 
Oddzielnym problemem jest poszanowanie, jakie odbierają Cyganie i inne mniejszości etniczne bądź narodowe w Polsce. Rodakom na obczyźnie jest coraz gorzej (Białoruś, Ukraina, Litwa, Niemcy), a mniejszościom w Polsce coraz lepiej, Romom również. Pewna znajoma ze smutkiem konstatuje, że przeciętny Cygan dostaje 700 zł. zasiłku, a Polak w jego kraju, jeśli się wykłóci 200. Z tą różnicą, że ów Polak chwyta się każdej roboty, żeby dorobić, Cygan woli ukraść, bo do żadnej roboty na dłużej nie jest zdatny, a może po prostu mu się nie chce. Próbowali komuniści zażarcie gonić towarzystwo do pracy w PeGeeRach, przy budowie dróg - wszystko to na nic, bo Cygan Cyganem jest i basta.
Kiedyś jeden z profesorów od teologii moralnej próbował usprawiedliwiać Cyganów, twierdząc, że mają źle uformowane sumienia, dlatego kradną i nic z tym nie możemy poradzić. Dziwna ta uległość przed cygańską inwazją na Siódme Przykazanie Boże.
(...)
- Czy jest nadzieja na chrześcijańską resocjalizację Romów?
- Marna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz