sobota, 4 czerwca 2011

O TYM, JAK DZIECI PIERWSZOKOMUNIJNE SPROFANOWAŁY NAJŚWIĘTSZY SAKRAMENT

Cuda, jakie działy się na płockich "Wieczorach chwały" to pikuś wobec tego, co potrafią wyczyniać dziewięciolatkowie z Najświętszym Sakramentem. 
żródło
Przedwczoraj, w jednym z płockich kościołów, w ramach "białego tygodnia" (który raczej należałoby nazwać "czarnym") dzieci, które ponoć miały zaszczyt i szczęście po raz pierwszy w życiu przyjąć Chrystusa do swojego serca, postanowiły zabawić się "opłatkiem" i po przyjęciu Komunii wyjmowały Ciało Pańskie z buzi i pokazywały sobie nawzajem. Uczyniło tak kilkoro z nich. Reszta umilała sobie czas innymi wymyślnymi ciekawostkami. Harmider wydawał się sięgać zenitu, aż jeden z koncelebransów porzucił swoje stanowisko w prezbiterium i podbiegł do dzieci, uderzył pięścią w ławkę apelując do licho uformowanych sumień o zachowanie należytego spokoju, jak na powagę miejsca przystało (odwoływanie się do argumentu "przecież przed sekundą przyjęłyście Pana Jezusa do serca!" - mogłoby spalić na panewce).  Na zakończenie Mszy zareagował inny kapłan, który był bezpośrednim świadkiem bluźnierczego potraktowania Hostii przez niektórych osiłków, zapewne chętnie nazywanych przez ich babcie aniołkami. Dobrze, że zareagował, choć należało moim zdaniem dosadniej, nie ociągając się w nazywaniu rzeczy po imieniu. Wikariusz stwierdził, że dzieci, które tak uczyniły, postąpiły bardzo źle i jeśli chcą przyjąć Pana Jezusa do serca ponownie, muszą się wyspowiadać (szkoda, że nie dodał "z czego"; o jakiego rodzaju świętokradztwie dziecina ma opowiedzieć u kratek konfesjonału, ale OK - komunikat zadany). Jeszcze większa szkoda, że w ramach wielomiesięcznych przygotowań na katechezie i przedkomunijnych spotkań w kościele ani katecheci, ani kapłani nie wygłosili, jak mniemam, sensownej nauki o Przenajświętszym Sakramencie. 
Winić dzieci (nieświadome?!) ?
Nie tylko. Mają dopiero 9 lat, ale ich rodzice o co najmniej 20 więcej. Szkoda, że sprawę wychowania do poszanowania elementarnych "świętości naszej wiary" zwalają na katechetki i księży, a ci może myślą, że wiarę w przeistoczenie dzieci powinny wyssać z mlekiem matki. I tak koło się zamyka. Zapewne żadnemu z opiekunów nie przyszło do głowy pouczyć własną "pociechę" o tym, jak należy "obchodzić się" z Ciałem Pana Jezusa, a może to nie Chrystus tylko kawałek opłatka, tyle że okrągły? Jeśli niektóre z milusińskich tak myślą, to jakim cudem ten czy inny "aniołek" znalazł się pośród komunikujących, skoro naczelną zasadą, jaką powinny pojąć te niewdzięczne dzieci Boże jest umiejętność rozumnego rozróżniania między Najświętszą Hostią - Ciałem Chrystusa a opłatkiem, którym przełamują się raz w roku z braciszkiem i siostrzyczką?

Pytania retoryczne 
1. Kto zajmie się reedukacją i nawracaniem rodziców, z których część sterczała całą Mszę przed kościołem, bo pan fotograf właśnie rzucił zdjęciami z uroczystości pierwszokomunijnej?
2. Kto podejmie się reewangelizacji katechetek, które na największą uroczystość ich podopiecznych przychodzą do kościoła w miniówce i nie potrafią uklęknąć przechodząc przed tabernakulum? (Z jakiej więc racji mają potrafić mówić dzieciom o poszanowaniu Najświętszego Sakramentu?)
3. Kto wytłumaczy księżom przygotowującym dzieci do tego najważniejszego po chrzcie dnia w ich życiu, że spotkania z kandydatami do I Komunii Świętej nie służą w pierwszym rzędzie omówieniu technik zachowania się w kościele, sztuki odpowiadania na wezwania celebransa czy sposobu otwierania buzi i "przeżuwania" Ciała Pańskiego? 
OREMUS: BOŻE, UŻYCZ IM WIARY!!!

SKĄD TEN EUCHARYSTYCZNY KRACH? 
(moja ocena sytuacji)
1. Winnego takiemu a nie innemu stanu rzeczy ("bluźnierstwa eucharystyczne") szukałbym w pierwszym rzędzie w tzw. systemie, a precyzując - tym przebrzydłym zardzewiałym, sekularystycznym trendzie, którym przeżarte jest nasze ponoć katolickie społeczeństwo, przyzwyczajone raczej do hucpy niż pobożnego świętowania misteriów wiary. Kiedy na Boże Narodzenie i Wielkanoc zamykają supermarkety - katolicy wykupią co do butelki "monopole" ze stacji benzynowych. Na Pasterce i Rezurekcji z ust rozśpiewanych wiernych wydobywa się odór niedopitej gorzałki, niedojedzonego śledzika z cebulką - czuć na cały kościół. Podobnie luźne klimaty panują przy wielu suto zastawionych stołach, za którymi pierwszokomunijne księżniczki w białych mikro-ślubnych sukienkach i panicze w mini-garniturkach siedzą i przyglądają się, jak ich rodzice rozlewają następną kolejkę. Coraz częściej słyszy się, że na ten dzień wynajmowane są sale bankietowe, orkiestra, wodzirej...wszak każda okazja jest dobra...
2. W ramach posoborowej "odnowy liturgicznej" ktoś bardzo nieroztropny (przepraszam - głupi) wymyślił, że przyjmowanie Komunii Świętej w postawie klęczącej uwłacza ludzkiej godności i w ogóle utrudnia sprawne rozdzielanie (nie cierpię tego słowa) Komunii. Poza tym utrudzony po pachy kapłański stan nie powinien zanadto nadwyrężać stawu kolanowego i biodrowego, który przed laty ciężko pracował, gdy ksiądz rozdawał Pana Jezusa chodząc od prawa do lewa i z powrotem, a wierni w oczekiwaniu na przyjęcie Króla królów i Pana panów, klęcząc przy balustradzie (balaskach) trwali w adoracyjnej ciszy, oczekując Jego przyjścia. 
Dziś widzimy inny smutny obrazek - ksiądz szybko zbiega ze schodów prezbiterium z "puszką" i już jest zniecierpliwiony, bo ludzie ociągają się z podejściem; zajmuje pozycję "constans", a owieczki bez słowa sprzeciwu garną się gęsiego do kolejki, jak po mięso. Biada im, jeśli nie podejdą wystarczająco blisko i narażą kapłańską rękę na szukanie ust gdzieś w oddali. Smutne to, ale czasami odnoszę wrażenie, że ksiądz rozdający Komunię przyjmuje jedną, określoną pozycję ręki i to komunikujący, nie on, ma dostosować się - podejść blisko i "zgarnąć opłatek" nie nadużywając zbytnio służebnego charakteru kapłaństwa.
3. Od zmiany pozycji, w której wierni od stuleci przyjmowali Najświętsze Ciało Chrystusa - z klęczącej na stojącą - bliska już droga do brania Komunii na rękę. A skoro wierny może wziąć w łapę, to ten sam wierny po ekspresowym kursie szafarskim może rozdawać Komunię innym - też na łapę (jesteśmy w końcu "królewskim kapłaństwem"! /1 P2,9/). Za tworzeniem siatki szafarzy (plagi coraz bardziej zalewającej nasz kraj) poszły pleniące się jak zielsko kolejne symptomy braku poszanowania Najświętszego Sakramentu (o fenomenie "Wieczorów Chwały" i tańcach przed Chrystusem Eucharystycznym już wkrótce), a od braku poszanowania bliska już droga do pogardy... Boże, uchowaj!!!

Resume
Kościół rozmyje się w odmęcie herezji protestanckiej, jeśli nie zacznie szanować Najświętszego Sakramentu! Kapłani, którzy nie adorują Chrystusa Eucharystycznego z miłością i zaangażowaniem, w duchu i prawdzie, staną się krnąbrni i zobojętniali na wszystko, a owieczki, które ślubowali przyciągać do Boga zamienią się w świeckich szafarzy i szafarki Komunii Świętej, z których niedobitki przeskoczą do zielonoświątkowców, bo przecież ich "wieczerza" taka podobna do naszej mszy ... i piosenki te same grają, co my na oazie...

3 komentarze:

  1. Ja zastanawiałam się jak dzieci mają szanować Dom Boży i nie żuć w nim gumy podczas Eucharystii, skoro ich mamy robią to samo... Nic dziwnego, że skoro rodzic nie widzi nic złego w takim zachowaniu, to i dziecko nie będzie tego rozumiało, a wtedy podczas Mszy od ołtarza padają zdania typu 'Agnieszka, proszę iść do Zakrystii i wyrzucić gumę do kosza'...

    OdpowiedzUsuń
  2. ryba psuje się od głowy:(
    potrzebujemy mądrych rodziców, biskupów, proboszczów etc..jeśli oni nie zrozumieją pewnych rzeczy, dzieci tym bardziej..pozostaną obojętne wobec każdej Świętości.

    OdpowiedzUsuń
  3. Mój syn w tym roku przystąpił do I Komunii. W białym tygodniu siostra zakonn przygotowująca dzieci wskazała go, jako przykład odpowiedniej postawy (złożone ręce, klękanie i skupienie). Niestety to wyróżnienie nie wzbudziło we mnie entuzjazmu. Zwłaszcza dlatego, że rzeczona siostra jest katechetką w szkole katolickiej i wśród dzieci było bardzo wiele z tej właśnie szkoły. Czym zajmują się zatem siostry w swojej szkole, skoro nie potrafią wpoić podopiecznym postaw należnych człowiekowi w świątyni, w obecności Jezusa Chrystusa?

    OdpowiedzUsuń