czwartek, 24 listopada 2011

Co Cecylia na to?



Św. Cecylia w grobie się przewraca. Ks. bp Kiernikowski w swoim "Liście" najpierw z lubością wspomina Patronkę muzyki kościelnej, aby chwilę później słowem nie wspomnieć o chorale gregoriańskim, który wyrósł z epoki świętej Męczennicy, a o którym Magisterium od zarania dziejów mówi jako o "pierwszym i właściwym śpiewie Kościoła". [Poza ogólnikami w ogóle nie wiadomo, jaką muzykę kościół siedlecki powinien w liturgii preferować]. Podobne stanowisko zdradzają "Lineamenta" inaugurujące przygotowania do II Synodu Diecezji Siedleckiej, zarządzanej przez Księdza Biskupa. W rozdziale 11. "Muzyka i śpiew w liturgii" starczyło miejsca, aby wymienić instrumenty w liturgii zakazane, a nie wiedzieć czemu zabrakło, by wskazać (konkretnie) śpiewy zalecane. 
Rozumiemy, że wikary wiejskiej parafii może nie wiedzieć, na czym polega prawdziwe aktywne uczestnictwo wiernych w liturgii, ale żeby Następca Apostołów utożsamiał je z zaangażowaniem dziatwy gromadzącej się na ślubach i pogrzebach w czytania i śpiewy - tego nie pojmujemy.
Przeklejamy tekst "Listu" będącego w większości zbiorem pobożnych życzeń, o których wiadomo, że nigdy nie zostaną spełnione, podobnie jak apel ks. kard. Dziwisza, aby w kościołach wybrzmiewała tylko muzyka religijna...
LEGENDA:
tekst wytłuszczony - bardzo pobożne, acz nierealne życzenia; innym razem zdania piękne, wzniosłe, wybujałe, naiwne, jak np: "należy przećwiczyć przed liturgią [zawarcia sakramentu małżeństwa] śpiewy zgromadzenia" (I.5). Po co, skoro zgromadzeni na ślubie myślą raczej o weselnej wódce i zakąsce, niż o kościelnym śpiewie ? 
tekst zaniebieskowany - ma Ksiądz Biskup słuszność, ale my i tak zostaniemy pesymistami (tj. nie mamy wiary tak silnej, aby dać wiarę, że zalecenia Ekscelencji zostaną wprowadzone w codzienne, wiejące prozą życia duszpasterstwo),
tekst podkreślony i zakursywowany - określenia dziwne, niejasne vel niezrozumiałe
Janko Niemuzykant





Drodzy Diecezjanie, świeccy i duchowni, szczególnie wszyscy odpowiedzialni za kształt muzyki kościelnej!


W dniu 22 listopada Kościół wspomina w liturgii św. Cecylię. Świętą z początków chrześcijaństwa, która swoim życiem i męczeńską śmiercią wyśpiewała pieśń chwały Boga, a tradycja chrześcijańska uznała ją za Patronkę wszystkich, którzy jako twórcy czy wykonawcy kształtują muzykę kościelną. Wspomnienie św. Cecylii jest okazją do zwrócenia uwagi nie tylko na ważność muzyki w liturgii, ale także skłania do głębszej refleksji nad jej kształtem oraz nad wymaganiami dotyczącymi miejsca i roli muzyki w świętych obrzędach. 


1. Od początku mojego pasterzowania w diecezji siedleckiej z wielką troską zwracam się ku sprawom muzyki kościelnej, czyniąc wszelkie starania, aby tak pod względem formy, jak i treści mogła ona spełniać najważniejsze wymaganie, mianowicie, by była „integralną częścią uroczystej liturgii” (KL 112). Wyrazem mojego zatroskania o kształt muzyki kościelnej w naszej diecezji są nie tylko różnego rodzaju dokumenty pisane, wśród których znajduje się „Słowo o muzyce w liturgii na dzień św. Cecylii, patronki muzyki kościelnej” z 2002 r., oraz katechezy liturgiczne, w których często poruszam różne aspekty śpiewu podczas obrzędów, ale także motywowanie i wspieranie różnoraką pomocą działań Diecezjalnej Komisji d.s. Muzyki Kościelnej, a także poszczególnych muzyków kościelnych i zespołów śpiewaczych. Mimo że wiele udało się uczynić, ciągle jednak zostaje wielki obszar problemów do rozwiązania, w których potrzeba jasnego wskazania roli obecności muzyki w świętych obrzędach jako ich integralnej części oraz nieustannej formacji tych, którzy bezpośrednio odpowiadają za jej kształt. 


Jednym z takich obszarów, który wymaga od duszpasterzy i muzyków bacznego zwrócenia uwagi, jest muzyka podczas sprawowania sakramentów. W tym słowie chcę zwrócić szczególną uwagę na celebrację sakramentu małżeństwa oraz liturgii pogrzebowej. Coraz częściej zauważamy bowiem, że do sprawowania tych szczególnych ze względu na osobiste i niejednokrotnie bardzo emocjonalne zaangażowanie konkretnych osób, liturgii, wkradają się elementy niezgodne z duchem Kościoła. Elementy te nie tylko zakłócają przebieg, ale czasami nawet wypaczają sens sprawowanych obrzędów.

I. liturgia sakramentu małżeństwa

2. W naszej diecezji sakrament małżeństwa jest najczęściej sprawowany podczas Eucharystii, co z jednej strony ułatwia patrzenie na funkcję konkretnych śpiewów, z drugiej zaś jest dużym wymaganiem, ze względu na przygotowanie odpowiedniej dla uroczystej liturgii warstwy muzycznej. Liturgia tego sakramentu w swojej tematyce ukazuje Boga jako źródło miłości i uczy, że bez Bożej pomocy człowiek nie jest w stanie realizować swojego powołania do miłości. Liturgia ta odnosi się do przymierza Boga z człowiekiem jako ostatecznego źródła i wzoru przymierza małżeńskiego.

Brak formacji uczestników liturgii sakramentu małżeństwa skutkuje niestety przenoszeniem istoty sprawowanej liturgii, którą jest „chwała Boża i uświęcenie wiernych” (KL 112), na wielkie zainteresowanie tylko zewnętrzną oprawą obrzędów. W ten sposób często przestaje być ważne to, co istotne, a do obrzędów wkradają się całkowicie świeckie elementy upodobniające liturgię do świeckiego świętowania w gronie rodziny i przyjaciół, skupionego na narzeczonych i gościach. Łatwo dostrzegalnym wyrazem tego staje się np. przesadne ozdabianie kwiatami – i to czasem sztucznymi – drogi młodej pary do ołtarza czy niewłaściwe stroje oraz zachowania uczestników liturgii, którzy czasami czują się tak, jakby już rozpoczęło się przyjęcie weselne. 

3. Niezrozumienie istoty sakramentu małżeństwa przejawia się w także muzyce oraz w doborze i wykonaniu śpiewów. Bywa nierzadko, że główną rolę spełniają niezgodne z duchem liturgii życzenia narzeczonych, lub też utarte, można powiedzieć „szlagiery”, od których wykonania uzależnia się stopień „pseudopiękna” obrzędów. Często nawet sprawa muzyki urasta do swoistego przetargu, a nawet konfliktu między przygotowującymi się do sakramentu i duszpasterzami oraz muzykami kościelnymi. Samo pragnienie nupturientów, aby liturgii, podczas której sprawowany będzie sakrament małżeństwa, nadać poprzez muzykę szczególny i uroczysty charakter jest z natury czymś dobrym. Winno jednak być zgodne z duchem liturgii i przepisami kościelnymi. Przepisy kościelne przestrzegają: „Należy pilnie się wystrzegać, by pod pozorem podnoszenia okazałości nie wprowadzać do obrzędów czegoś czysto świeckiego, albo niezgodnego z kultem Bożym” (Instrukcja Musicam Sacram, 43). Muzyka liturgiczna ma za zadanie służyć zgromadzeniu liturgicznemu w głębszym przeżywaniu prawd wiary, w odkrywaniu jedności pomiędzy członkami tegoż zgromadzenia, a także podkreślać ważność całej liturgii jako momentu spotkania z Bogiem, które to spotkanie jest ostatecznym powodem prawdziwej radości, a także solenności obrzędów. Wszystko więc, co nie kierowałoby uwagi uczestników naprawdę tego spotkania, mimo podniesienia splendoru obrzędów, byłoby czymś szkodliwym i zdecydowanie utrudniającym prawdziwe w nich uczestnictwo.

4. Podczas Eucharystii połączonej z udzielaniem sakramentu małżeństwa jest miejsce na muzykę wokalną i instrumentalną, byleby odpowiadała w swojej treści i formie wymaganiom nie tylko prawdziwej sztuki, ale przede wszystkim wymaganiom muzyki liturgicznej. 

Przykładowo w odniesieniu do śpiewów procesyjnych należy stosować wskazania „Ogólnego Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego” (zob. p. 47, 74, 86). Z liturgii należy absolutnie wyeliminować różnego rodzaju śpiewy, które nie mają pochodzenia liturgicznego, zawierają teksty niezwiązane bezpośrednio z liturgią (z liturgią słowa oraz obrzędami, podczas których są wykonywane), także różnego rodzaju piosenki pielgrzymkowe oraz polskie, religijne transkrypcje popularnych utworów rozrywkowych. Niedopuszczalne jest wprost wykonywanie, choćby najpiękniejszych świeckich utworów wokalnych. Odnosi się to zarówno do śpiewów całego zgromadzenia, jak i do śpiewów solowych. Niedopuszczalne jest także zastępowanie śpiewów części stałych oraz psalmu responsoryjnego utworami zawierającymi teksty inne, niż przypisane konkretnym częściom liturgii.

Niektóre ze śpiewów mogą być zastąpione utworami instrumentalnymi, z uwzględnieniem stosownych przepisów tak, aby nie używać niestosownych w liturgii instrumentów oraz by muzyka instrumentalna nie zastępowała w całości śpiewu zgromadzenia. W żadnym wypadku podczas liturgii nie mogą być wykonywane utwory świeckie. 

5. Należy zwrócić uwagę nupturientów na istotne dla solenności obrzędów przygotowanie śpiewów liturgicznych, zwłaszcza „Hymnu do Ducha Świętego”, a także psalmu responsoryjnego, który jako część liturgii słowa, powinien być wyśpiewany z ambony.

„Czynność liturgiczna przybiera godniejszą postać, gdy służba Boża odbywa się uroczyście ze śpiewem, przy udziale asysty i z czynnym uczestnictwem wiernych” (KL 113). Wyrazem więc okazałości obrzędów jest w dużej mierze sposób zaangażowania się w nie zgromadzenia, co dotyczy także śpiewów podczas liturgii. Zaproszeni przez narzeczonych członkowie rodzin, przyjaciele, czy znajomi pochodzą zwykle z różnych wspólnot parafialnych, stąd mogą mieć problemy z włączeniem się we wspólny śpiew. W miarę możliwości czasowych należy jednak zadbać, aby choć w minimalnym stopniu przećwiczyć przed liturgią śpiewy zgromadzenia. Dobrze byłoby, gdyby w trakcie katechez przed sakramentem małżeństwa zachęcić nupturientów, aby uprzedzili i zachęcili swoich gości do wzięcia udziału w takim przygotowaniu liturgii. Sam wielokrotnie to robiłem i widzę, że ma to korzystny wpływ na udział w liturgii uczestników uroczystości, którzy zazwyczaj wyrażają też z tego powodu swoją wdzięczność.

Wyrazem prawdziwej okazałości obrzędów jest zgodnie z Konstytucją o liturgii (p. 113) także uczestnictwo członków danej wspólnoty w funkcjach liturgicznych, stąd uczestnicy liturgii (świadkowie czy członkowie rodzin, ewentualnie nupturienci) powinni zostać przygotowani do proklamacji czytań mszalnych, śpiewu psalmu, odczytania intencji Modlitwy Powszechnej. Warto także, aby w zgromadzeniu znalazły się osoby posługujące przy ołtarzu.

II. Liturgia mszy świętej za zmarłych

6. Liturgia mszy świętej za zmarłych (także w dniu pogrzebu) zwraca oczy wierzących na nadzieję wynikającą z wiary w Boga, który w swoim Synu przezwyciężył moc szatana i swoją śmiercią pokonał naszą śmierć. Podkreślając fakt przemijalności ziemskiego życia przypomina, że przez udział w śmierci Chrystusa wierzący mają także udział w jego zmartwychwstaniu. Liturgia przypomina o niedoskonałości i grzeszności każdego człowieka, i co z tego wynika, o konieczności modlitwy w intencji zmarłych. Liturgia ta ma więc z jednej strony charakter pokutny, co podkreśla fioletowy kolor szat liturgicznych, a z drugiej jest wyrazem chrześcijańskiej nadziei zorientowanej na zmartwychwstanie, co wyraża słowo Boże i oprócz treści liturgii, m.in. zapalony paschał.

Warto wspomnieć, że jednym ze sposobów podkreślenia pokutnego charakteru liturgii pogrzebowej przed Soborem Watykańskim II było znaczne ograniczenie w zakresie muzyki instrumentalnej. Przepisy przedsoborowe nie mają dzisiaj mocy prawnej [?], jednak liturgia pogrzebowa zachowuje swój pokutny charakter, czego wyrazem powinny być także treść i forma muzyki. Nie należy więc eliminować śpiewów o charakterze pokutnym na rzecz tych, które opiewają prawdę zmartwychwstania. Potrzebne jest nadawanie właściwej proporcji dla jednego i drugiego elementu tak, by nie było tragizujących śpiewów, które „grają” na emocjach, ani też płytkiej euforii ignorującej powagę liturgii.

7. Do Mszy pogrzebowych należy odnieść podobne zalecenia, które dotyczą muzyki podczas liturgii sakramentu małżeństwa. Należy ponadto przypomnieć, że mimo, iż w centrum tej liturgii za zamarłych stoi wiara w zmartwychwstanie, pieśni wielkanocne, które ze względu na swój charakter wyrażają radość okresu Pięćdziesiątnicy, nie powinny być – poza okresem wielkanocnym – wykonywane w Mszach pogrzebowych

Kształtując muzykę podczas tego rodzaju liturgii należy także zwrócić uwagę, aby nie zawierała ona elementów podkreślających wyrazy tylko ludzkiego smutku czy wręcz teatralnego tragizmu. Zgodnie z duchem Kościoła i z wiarą w zmartwychwstanie, także w trudnej sytuacji pożegnania najbliższych zmarłych sam Bóg przychodzi z pomocą jeśli człowiek do Niego się zwraca, wspierany modlitwą Kościoła – wspólnoty wierzących, a nie otoczony kręgiem lamentujących. Wyrażają to słowa liturgii: „bo choć nas zasmuca nieunikniona konieczność śmierci, znajdujemy pociechę w obietnicy przyszłej nieśmiertelności” (Pierwsza Prefacja o zmarłych). 

Duszpasterze powinni z pełną delikatnością zatroszczyć się o to, aby w zgromadzeniu liturgicznym, związanym z rodziną osoby zmarłej znalazły się osoby, które podejmą funkcje liturgiczne z postawą życzliwości i współczucia przenikniętego wiarą, by tworzyć wokół osób dotkniętych odejściem bliskich poczucie wspólnoty i komunii. Obok lektora bardzo ważną posługę spełnia psałterzysta, który z wiarą wyśpiewa przewidziany do tej liturgii psalm. Muzycy kościelni zaś niech szczególnie przy okazji wspomnienia wszystkich wiernych zmarłych uczą zgromadzenie stosownych pieśni, tak, aby wspólnota znała śpiewy nadające się do liturgii pogrzebowej.

III. udział zaproszonych artystów i ich repertuar

8. Ważnym problemem w kształtowaniu muzyki podczas Mszy świętej przy zawarciu małżeństwa oraz Mszy świętej pogrzebowej jest udział zaproszonych artystów muzyków, którzy zapewniają tak zwaną oprawę muzyczną uroczystości. Już sam termin „oprawa muzyczna” budzi wiele wątpliwości, gdyż sugerowałby, że muzyka liturgiczna jest sprawą zewnętrzną, pewnego rodzaju ozdobą, a nie, co przypomnę jeszcze raz „integralną częścią uroczystej liturgii” (KL 112). Muzyka liturgiczna, której zadaniem jest m.in. budowanie jedności między członkami zgromadzenia domaga się zaangażowania osób, które zatroszczą się w pełni o kształtowanie różnych form muzycznych od wspólnego śpiewu, poprzez śpiewy solowe aż do muzyki instrumentalnej. Wymaganiem Kościoła jest także to, aby osoby kształtujące muzykę były dobrze przygotowane pod względem muzycznym i liturgicznym (zob. KL 115), aby potrafiły tworzyć prawdziwą sztukę, która służy dobru duchowemu wiernych. Zawsze jednak moderatorzy muzyczni są ministrami, czyli sługami w zgromadzeniu. Stąd w liturgii nie ma miejsca na występy, stanowiące swoiste popisy artystów, niezależnie od ich przygotowania i fachowości uznawanej w innych środowiskach, gdyż liturgia nie jest miejscem występów, ale miejscem spotkania Kościoła z jego Zbawicielem.

W muzyce liturgicznej jest miejsce na profesjonalizm i Kościół dąży do tego, aby muzyka ta miała jak najbardziej doskonałą formę, jednak liturgia nie jest jednak miejscem koncertów, nawet najwyższej klasy, gdyż zaburzają one w istotny sposób porządek zgromadzenia zorientowanego na oddawanie chwały Bogu, a nie popisy ludzkich możliwości.

9. Rzeczą wielce dyskusyjną jest także repertuar artystów, którzy uczestniczą w świętych obrzędach. Bardzo często, niestety, nie jest on w ogóle związany z liturgią, a do tego zawiera kilka sztampowych pozycji, które wykonywane są przy każdej okazji. Częste tłumaczenie, że takie właśnie utwory wybierają narzeczeni, nie jest przecież żadnym argumentem. Liturgia nie jest koncertem życzeń, a także nie jest niczyją własnością, nawet przewodniczącego zgromadzenia, stąd ma być zawsze sprawowana pod względem formy i treści w taki sposób, jak to podaje Kościół, a nie tak, jak ktoś sobie tego życzy. 

Ze sprawą ubogiego repertuaru związany jest jeszcze jeden problem. Piękno liturgii polega m.in. na swoistym bogactwie muzyki, to znaczy na możliwości korzystania z wielkiego wachlarza form i gatunków przeznaczonych do liturgii. Przez to piękno kształtuje się także estetycznie uczestników liturgii. Wprawdzie ten rodzaj kształtowania wiernych nie jest pierwszym zadaniem sprawowania świętych obrzędów, jednak pojawia się wszędzie tam, gdzie muzycy kościelni potrafią korzystać z bogatego skarbca muzyki sakralnej. Tam, gdzie wykonuje się ciągle te same utwory (np. dwie wersje „Ave Maria”), pomijając już aspekt ich przydatności liturgicznej, zubaża się znacznie możliwości oddziaływania przez muzykę, a możliwość spotkania wiernych z bogatym skarbcem muzyki kościelnej ogranicza się tylko kilku utworów.

10. Uczestnictwo artystów, solistów czy zespołów, tak instrumentalnych jak i wokalnych, może być ubogaceniem liturgii pod warunkiem, że spełniają oni wymagania związane z repertuarem oraz funkcją i charakterem muzyki liturgicznej. 

W każdym przypadku należy zwrócić uwagę, by udział artystów był przygotowany i omówiony wcześniej z duszpasterzami oraz osobą odpowiedzialną z muzykę we wspólnocie. Nie można absolutnie dopuścić do sprawowania tej, jakże ważnej funkcji, osób, które nie zostały wcześniej przygotowane liturgicznie, a więc nie znają przebiegu liturgii, treści czytań i wymagań stawianych muzyce sakralnej. Nawet, jeśli są osoby, które podejmują się funkcji solisty-muzyka częściej w tym samym kościele, powinny one uczestniczyć w przygotowaniu do konkretnej liturgii i przynajmniej zapoznać się z tekstami czytań mszalnych.

Muzyka wykonywana przez artystów nie może całkowicie wyłączać zgromadzenia ze śpiewu. Jeżeli w liturgii występuje zespół śpiewaków, powinien on oprócz wykonania solowych śpiewów przewodniczyć podczas całej liturgii śpiewom zgromadzenia. 

Wykonywane utwory nie powinny wpływać na zachwianie proporcji czasowych między częściami liturgii tak, aby wierni nie odnosili wrażenia, że ważne są te części mszy, którym towarzyszą występy artystów, a także, aby celebransi nie musieli z konieczności mniej uroczyście celebrować momentów o szczególnej ważności.

Artyści powinni także, możliwie w sposób pełny, uczestniczyć w liturgii, a nie tylko wykonawcami pewnych elementów. Odnosi się to przede wszystkim do uczestniczenia od początku do końca w sprawowanych obrzędach, dalej do uczestnictwa aktywnego poprzez wypowiadane teksty, odpowiedzi i aklamacje, postawy i gesty liturgiczne. Artystom powinno się umożliwić przyjęcie Komunii świętej podczas liturgii, a nie poza nią. Sposób zachowania oraz strój artystów nie powinny w żadnym stopniu naruszać świętości przestrzeni kościelnej. Nade wszystko zaś przypomnę raz jeszcze: tak treść, jak i forma wykonywanej muzyki musi w pełni odpowiadać duchowi liturgii!
IV. Słowo końcowe

11. Zwracam się więc do duszpasterzy, aby moje wskazania przekazali wszystkim wiernym, którzy biorą udział w uroczystych liturgiach, szczególnie zaś, aby podczas przygotowania do sakramentu małżeństwa uczynili powyższe wskazania częścią katechezy przedmałżeńskiej.

Zwracam się także do wszystkich artystów muzyków, a w szczególności do osób odpowiedzialnych za kształt muzyki kościelnej w parafiach, by pod pretekstem wychodzenia naprzeciw prośbom nupturientów nie rezygnowali z przestrzegania przepisów liturgicznych, ale by z całą stanowczością stali na straży ducha liturgii Kościoła. Niech przez stałą formację, tak muzyczną, jak i liturgiczną coraz bardziej korzystają z wielkiego skarbca muzyki sakralnej, a swoją posługą zachwycają wiernych treścią i pięknem utworów przeznaczonych do liturgii.

Zwracam się wreszcie do wszystkich zainteresowanych pięknem liturgii, a szczególnie do narzeczonych, aby dali się poprowadzić duchowi Kościoła i uczyniwszy wysiłek związany z liturgicznym przygotowaniem do przeżycia sakramentu, nie próbowali wprowadzać elementów obcych liturgii.

Diecezjalna Komisja ds. Muzyki Kościelnej w najbliższym czasie przygotuje bardziej szczegółowe wskazania i propozycje śpiewów do liturgii Mszy świętej połączonej z celebrowaniem sakramentu małżeństwa i do liturgii pogrzebowej. Członkowie Komisji mogą również służyć radą i pomocą muzykom kościelnym, zespołom i duszpasterzom w konkretnych sytuacjach. Przy tej okazji wyrażam też uznanie dla prac Komisji ds. Muzyki Kościelnej, która z zaangażowaniem troszczy się o dobry stan i właściwy poziom muzyki kościelnej śpiewu w naszej diecezji.

Na koniec pragnę wyrazić moją wdzięczność wszystkim, którzy często z wielkim wysiłkiem angażują się w dzieło kształtowania muzyki kościelnej w naszej diecezji. Dziękuję duszpasterzom, organistkom i organistom, kantorom, psałterzystom, a także wielkiej rzeszy osób zaangażowanych w śpiew w chórach i scholach kościelnych. Niech św. Cecylia wyprasza wszystkim obfite łaski, a posługa muzyczna będzie przedsmakiem liturgii niebieskiej, do której jako wierzący zmierzamy każdego dnia.

Wszystkim z serca błogosławię


Biskup Siedlecki

Siedlce, 21 listopada 2011 r.

        

czwartek, 3 listopada 2011

A my dalej róbmy sobie dni islamu

- Kogo dzisiaj, panowie, sprzątniemy?
Bojówkarze islamscy uczcili Halloween pieczętując go krwią katolików. Przed rokiem wybili 42 syrokatolików zgromadzonych na Mszy w katedrze w Bagdadzie, przed kilkoma dniami dokonali kolejnej rzezi i tak dzień w dzień... Ten, który chciałby nadążyć z bieżącym uzupełnianiem statystyk mordowanych na całym świecie chrześcijan może napotkać na nie małe trudności. 
Za kilka miesięcy (w styczniu) kolejny, obchodzony z pompą w Kościele katolickim, "dzień islamu". Będziemy kłaniać się w pas pobratymcom morderców chrześcijańskich misjonarzy i tylu bezimiennych męczenników za wiarę.
"Dnia islamu" nie rozumieją ani wyznawcy krwawej religii Mahometa, ani przeciętni katolicy. Pytam więc, po co cały ten cyrk?
Nostradamus

Za Radiem Watykańskim:
Egipt: od wieków sytuacja chrześcijan nie była tak zła, jak po rewolucji
„Od wieków sytuacja chrześcijan w Egipcie nie była tak zła, jak obecnie, po arabskiej wiośnie” – twierdzi miejscowy biskup prawosławny, Stephanos Anba. „Wyznawcy Chrystusa są mordowani z zimną krwią, płoną kościoły, a policja nic z tym nie robi, nasi oprawcy pozostają bezkarni” – żali się koptyjski ordynariusz Beby i Elfashnu. W jego przekonaniu antychrześcijańskie postawy są wszechobecne. Przejawiają się w mediach, które tuszują zbrodnie na chrześcijanach, a także w codziennym życiu. Muzułmanie nie kupują u chrześcijan, nie robią z nimi interesów, nie chcą ich zatrudniać. „Teraz już nikt się z tym nie kryje – mówi bp Stephanos. – Nawet w ogłoszeniach prasowych zastrzega się, że oferta pracy jest zastrzeżona tylko dla muzułmanów”

Egipt: śmierć w obronie krzyża
 O śmierci koptyjskiego chłopca w egipskim mieście Mallawi doniosła Asyryjska Międzynarodowa Agencja Informacyjna. Siedemnastoletni Ayman Nabil Labib został zamordowany po tym, jak odmówił zasłonięcia wytatuowanego na nadgarstku symbolu krzyża. Do zdarzenia doszło w trakcie zajęć lekcyjnych, kiedy nauczyciel zażądał, aby Labib ukrył ten symbol religijny. Chłopiec sprzeciwił się nakazowi, dodatkowo odkrywając łańcuszek z krzyżem, który nosił na szyi. Chłopiec został zaatakowany przez nauczyciela, po czym do linczu dołączyli muzułmańscy koledzy z klasy.

źródło:
Bollettino Radio Giornale del 31/10/2011

czwartek, 6 października 2011

Nie lubię Różańca

Nie lubię Różańca odklepywanego, bezrefleksyjnego, popędzanego; takiego - byle odmówić, zaliczyć, odfajkować i mieć z głowy...

Rozważać tajemnice Różańca czy nie?

Zdecydowanie tak, a dlaczego? Ponieważ waga przygotowanych przed modlitwą różańcową słownych rozważań poszczególnych tajemnic jest nieoceniona w formacji i wzroście wiary zarówno małych jak i dużych. Świadczy o tym wielu… np. biskup płocki Henryk Kossowski (1884-1889):
„W tym właśnie jest znamienna odrębność i szczególna własność Różańca, że modlitwa ustna idzie
w nim w parze z rozmyślaniem; pierwsza tak ma się tu do drugiego, jak ciało do duszy, jak materia do formy; połączenie więc tych dwóch czynników stanowi konieczny warunek do odmawiania Różańca z pożytkiem
”.[1]
Nieomal w tym samym czasie wypowiada się Ojciec Święty Leon XIII, zwany Papieżem Różańca:
„Zatem, jeśli dobrze pojmiemy modlitwę różańcową, okaże się ona mieć w sobie specjalne zalety, czy to ze względu na otrzymywanie i umacnianie łaski pocieszenia, albo poprzez poruszanie naszego sumienia w celu uzdrowienia go, bądź też poprzez wznoszenie duszy do Boga. Jak dobrze wiemy, zbudowany jest on z dwóch części, różnych lecz nierozłącznych – medytacji tajemnic wiary oraz wypowiadanych modlitw. Jest to zatem taki typ modlitwy, który wymaga nie tylko wzniesienia duszy do Boga, lecz także szczególnego i wyraźnego zaangażowania, tak by poprzez rozmyślanie nad rzeczami, które mają być kontemplowane, pragnienia i postanowienia przyczyniały się do zmiany i uświęcenia naszego życia”.[2]
Różaniec bez pogłębionych rozważań pozostanie zwykłym (bezmyślnym) klepaniem „zdrowasiek”. Chyba, że mamy tak wyrobionych duchowo wiernych, że wystarczy zapowiedzieć tytuł tajemnicy a oni w oka mgnieniu uniosą się na wyżyny kontemplacji. Tęsknię do czasów (a przecież nie są one odległe), w których kapłan prowadzący nabożeństwo różańcowe nie zabawia się z dziećmi w „zgaduj-zgadulę” tylko opowiada im o Matce Bożej – kim Ona jest, dlaczego mamy Ją czcić, kochać, do niej uciekać się we wszystkich potrzebach. Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał. Różaniec z quizem w tle i z nagrodami dla dzieci za aktywność może być fajny, ale nie sprawi on, że przybędzie nam stałych w wierze katolików, którzy za rok, 5 - 10 lat w domu czy w kościele z własnej woli będą modlić się na Różańcu.
Specyfiką Różańca jest odmawianie i rozmyślanie, równoczesne połączenie modlitwy ustnej z rozważaniem Ewangelii. Papież Leon XIII w przywołanej wyżej encyklice o Różańcu uczy, że „bez rozważania tajemnic nie ma Różańca”. Rozważanie wydarzeń zawartych w tajemnicach różańcowych prowadzi do pogłębienia znajomości wiary. Jeśli Matka Boża przy każdej okazji (np. podczas objawień) prosi nas o Różaniec, to prosi właśnie o poznanie tajemnic wiary i o życie tymi tajemnicami. Prosi także dlatego, że Ona jest w Różańcu i chce nam pomagać w niego wnikać. Modląc się na Różańcu należy próbować wyobrażać je sobie, ale także zastawiać się co, dlaczego i po co Bóg uczynił, co uczyniły osoby, o których mowa w tajemnicach, co mogły przeżywać, porównywać się z nimi, czy jak tak samo postępuję, jak postępuję w podobnych sytuacjach, przyrównywać się do Jezusa, Maryi i innych. Rozważaniom mogą towarzyszyć poruszenie uczuciowe, jeśli trzeba prośmy, żałujmy, przepraszajmy, wyrażajmy naszą miłość.[3]
Oddajmy jeszcze głos bł. Janowi XXIII:
„Różaniec trzeba odmawiać dobrze: nie tylko samym ruchem warg, ale duszą otwartą na kontemplację najbardziej wyrazistych tajemnic z życia Jezusa i Maryi. Różaniec łączy ręce: niewinne ręce dzieci, drżące ręce starych ludzi, silne ręce robotników: z różnych stron świata i  wznosi się niczym prawdziwa psalmodia, która w jakiś sposób może stanąć obok recytowanego przez mnichów Boskiego Oficjum”.
Ojciec Święty Jan Paweł II przywiązywał dużą wagę do tej szczególnej modlitwy. Podkreślał, że jest ona streszczeniem Ewangelii i wskazuje, że nie jest właściwe kojarzenie Różańca jedynie z pobożnością ludową. Ojciec Święty zachęca nas do odmawiania różańca, abyśmy na nowo odkryli głębię zawartą w tej prostej modlitwie, dając nam precyzyjną instrukcję, jak mamy odmawiać Różaniec, aby nie było to tylko nudne „klepanie zdrowasiek”, a zgłębianie treści Dobrej Nowiny, a w konsekwencji upodobnienie własnego życia do życia Chrystusa.
Jak może wyglądać wzór rzymski rozważań (za przykładem rozważań Drogi Krzyżowej)?
1. Zapowiedź tajemnicy, 2. Zdanie/dwa z Nowego Testamentu nawiązujące do tajemnicy, 3. Krótki komentarz/refleksja. 4. Krótka modlitwa z perspektywy „ja”… proszę, modlę się, rozważam, odnoszę do mojego życia.
                                                                 Alleluja i cała naprzód ! J
Rosarius


[1] Kossowski Henryk, bp: Różaniec [w: "Encyklopedia kościelna..." Warszawa 1899 t. XXIII s. 541]. W tym samym miejscu świątobliwy biskup podaje konkretny przykład/sposób odmawiania Różańca: Rozpamiętywanie tych tajemnic [różańcowych] powinno się zasadzać co najmniej na uważnym, w każdym Zdrowaś Maryjo, po imieniu Jezus, dodaniu wiadomych krótkich wspomnień: Któregoś Ty, Panno, poczęła itp.”
[3] Por. Ks. T. Stroynowski, www.mateusz.pl/duchowosc/ts-r.htm.

środa, 21 września 2011

"Czy mógłby mnie pan zaprowadzić na górę?"

św. Dominik Savio, patron dzieci i młodzieży
Piotruś jest uczniem 5 klasy. Ma lęk wysokości i boi się wielu rzeczy, do tego ma wyraźną wadę postawy spowodowaną ciągłym pragnieniem "bycia bliżej ziemi". Skrzywdzony przez los - powie ktoś, naznaczony przez Boga - powie inny; a może po prostu Skarb, który uczy pyszałków pokory, a zapatrzonych w siebie otwiera na inny, lepszy świat, bo widziany oczami cierpiącego, czyli bogatego w Boże błogosławieństwa.
"Czy mógłby mnie pan zaprowadzić na górę?" - pyta Piotruś. 
"A co się stało?" - pyta nieco zdziwiony nauczyciel. 
"Mam lęk wysokości i boję się sam wchodzić na piętro". 
"Dobrze" - odpowiada wychowawca, zawstydzony, że nie dowiedział się dotąd o chorobie swojego podopiecznego. 
Piotruś chwyta wybawcę pewnie i mocno za rękę, drugą zaś obłapuje poręcz. Idą powoli, bo kto cierpi, ten się nie spieszy. Mijają ich zagadkowe spojrzenia uczniów, kilka dziewczyn wybucha szyderczym śmiechem. Nie reagują, idą swoją drogą, niczym Chrystus i Szymon z Cyreny. Zbliżają się do klasy. Nauczyciel nalega, aby osobiście wprowadzić Piotrusia do sali lekcyjnej, jednak ten mówi, że przytrzyma się kolegi. Rzeczywiście, Piotruś chwyta się kurczowo plecaka należącego do losowo wybranego klasowego wspomożyciela i tak dociera na swoje miejsce, do pierwszej ławki. Siada niepewnie, na twarzy rysuje się lęk. Jedną ręką trzyma się ławki, drugą z trudem sięga do plecaka, aby wyciągnąć z niego książkę i zeszyt. Sytuacja wydaje się opanowana. Tryskający zdrowiem nauczyciel zazdrośnie spogląda na cierpiącego wychowanka, myśląc, jak wiele mu brakuje do tego pokornego świadka Bożego wybraństwa. Łza kręci się w oku twardego dotąd wychowawcy. W klasie wzmaga się szum, ale w tej chwili nie ma to najmniejszego znaczenia. W obliczu spotkania dwóch serc, z których jedno Pan Bóg dotknął olśniewającą łaską przejrzenia na oczy, wszystko inne traci sens. Amazing Grace!
W kryzysowych momentach bytowania na tym łez padole Pan Bóg lubi stawiać mi przed oczy osoby chore i cierpiące (wyrastają przede mną nagle), jakby chciał wtedy powiedzieć: "I co, łyso ci? Znowu marudzisz, jak stara panna. Spójrz na tych biednych ludzi, którzy do końca życia pospołu ze mną będą dźwigać krzyż swojego cierpienia i przyjrzyj się, czy twoja obecna sytuacja może być porównywalna do ich losu?"
Panie Jezu, czy chwycisz mnie mocno za rękę i zaprowadzisz na Górę?
Dominicus

sobota, 20 sierpnia 2011

Darli się jak potępieńcy - R.U.T.A.

"Jezusa Judasz wydał za pieniądze nędzne"
Ten post nie będzie o opowiadał o  Facebook-owej akcji "NIE DLA WYSTĘPU KAPELI R.U.T.A.", nie będzie też utyskiwaniem nad letargiem lokalnych katolików, którym zabrakło determinacji, aby we wczorajszy piątkowy wieczór - dzień męki i śmierci Pana Jezusa - zbojkotować koncert antykatolickiej (a jednocześnie proislamskiej i antyżydowskiej) "Ruty". Nie będziemy również pisać o dwugodzinnym modlitewnym czuwaniu odbywającym się w ciszy równolegle z koncertem w Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Płocku (tu Jezus Miłosierny objawił się po raz pierwszy siostrze Faustynie-22.02.1931-w słynnym na całym świecie wizerunku "Jezu, ufam Tobie"), odległego jakieś 50 m. od sceny, z której dobiegały odgłosy niepojętych tekstów i decybeli; damy jedynie gotowca do ewentualnego wykorzystania przez tych, w których miejskie zagrody chciałaby zawitać R.U.T.A i którzy chcieliby uzyskać odrobinę wsparcia merytorycznego:

"Czy Płocczanie powinni wspierać ekstremistów?
Czy mieszkańcy Płocka powinni przekazywać część swoich podatków radykałom nawołującym do bicia i mordowania bezbronnych ludzi?
Czy Urząd Miasta Płocka powinien finansować indywidua, które posługując się bolszewicką retoryką próbują zepchnąć na margines życia społecznego wszystkich nie podzielających ich bardzo ciasnej wizji świata? Czy Płocki Ośrodek Kultury i Sztuki ma moralne prawo siać zgorszenie wśród chrześcijan organizując w piątek (dzień biczowania i męczeńskiej śmierci na Krzyżu Jezusa Chrystusa) kilka metrów od miejsca Objawień Jezusa Miłosiernego, występ zespołu jawnie antykatolickiego?

<<Jak to dawni dobrze beło, jak się dobrze wtenczas żyło, to dziś posłuchajta i wiary nam dajta. Kościołów wtenczas nie znali, z drewna bogów nastrugali>> - tymi słowami rozpoczyna się płyta pt."GORE - Pieśni buntu i niedoli XV - XX w."

W 5. utworze na płycie projektu muzycznego R.U.T.A. możemy usłyszeć 12-krotnie skandowane wezwanie: <<Ksiydza z kazalnicy zrucić!>> które to stanowi refren piosenki.
<<Księże, księże cóż to za kazanie?! Jak zobaczysz ładne dziewczę ciągle patrzysz na nie. Księże, księże cóż to za kazanie?! Jak zobaczysz małe dziecię ciągle patrzysz na nie. Ksiydza, ksiydza z kazalnicy zrucić, ano dać mu ciyżkie cepy do stodoły młócić. Ksiydza, ksiydza z kazalnicy zrucić, ano dać mu ciyżkie cepy do stodoły młócić. Ano dać mu ciyżkie cepy do stodoły młócić>>

11. piosenka na albumie nosi tytuł "Hej wielebny bracie".
<<Hej! Hej, ty wielebny bracie! Jesteś nietykalny, bo w ornacie? Jesteś nietykalny, bo w ornacie?! Cy na to masz łeb wygolony, byś uwodził dzieci, córki, żony? Byś uwodził dzieci, córki, żony? Byś uwodził dzieci, córki, żony?! Hej, Diable! Hej, Diable! Demon! Diable! Bier na widły i do piekła. Bier na widły i do piekła! Bier na widły i do piekła! A uważaj żeby dusza nie uciekła.>>

7 sierpnia br. podczas występu "Kapeli Ze Wsi Warszawa" w ramach popularnego wśród młodzieży cyklu koncertów pod nazwą "Off Festival" Maciej Szajkowski (głównodowodzący projektem R.U.T.A.) zakpił sobie z uroczystego papieskiego błogosławieństwa i sponiewierał słownie spore
grono osób: "...jeszcze tylko ogłoszenie parafialne. Urbi et Orbi. 11 listopada moi drodzy, w Warszawie zbieramy się w ramach koalicji i porozumienia 11 listopada, by zatrzymać marsz faszystów, rasistów, nacjonalistów i innych zboczeńców...Przybywajcie tłumnie
."
Dowód: http://www.youtube.com/watch?v=OxmUCnGFXQY
Liderowi "Ruty" chodziło o warszawski Marsz Niepodległości, nad którym honorowy patronat obrał Związek Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i któremu to Marszowi udzielili poparcie m.in. profesor Jan Żaryn czy dr Artur Górski. Najbardziej bulwersujący jest fakt stygmatyzowania etykietą "faszysty" czy "zboczeńca" Żołnierzy Wyklętych którzy oddali swoją młodość i zdrowie, często ryzykując życiem swoim oraz swoich najbliższych podejmując bohaterską walkę z hitlerowskimi Niemcami i komunistycznym ZSRR".
LUB (wybrać i pozamieniać):
W najbliższy piątek, 19 sierpnia w Płocku za zaproszenie POKiS-u wystąpi w ramach "Rynku Sztuki" skrajnie lewicowa kapela R.U.T.A. http://pokis.pl/fla/imprezy/koncerty/2011_8_19.swf
http://pokis.pl/fla/imprezy/popup/rynek.pdf
http://www.portalplock.pl/imprezy_zdjecia/2845_b.jpg
Oficjalne info o zespole:
http://www.folk24.pl/sklep/gore-piesni-buntu-i-niedoli-xv-xx-w/
RUTA jest projektem muzycznym odwołującym się do rzezi galicyjskiej. W swoich tekstach wychwalają wydarzenia z 1846 roku, gdy z inspiracji austriackiego zaborcy, chłopi dokonali pogromów na polskiej szlachcie. Więcej o rabacji galicyjskiej: Andrzej Solak (historyk i katolicki publicysta):
http://cristeros1.w.interia.pl/crist/zydzi/zlote_zniwa_izaaka_luxenberga.htm
http://cristeros1.w.interia.pl/crist/militaria/upior_ze_smarzowej.htm

Ich płyta zawiera 17 utworów w tym dwa są wybitnie antyklerykalne. 5. na ich albumie pt. "Ksiydza z kazalnicy zrucić" oraz 11. "Hej wielebny bracie". Do przesłuchania:
<<Księże, księże, cóż to za kazanie! Jak zobaczysz małe dziecię ciągle patrzysz na nie>>
http://w93.wrzuta.pl/audio/8WUE1NIuvjm/r.u.t.a._-_ksiydza_z_kazalnicy_zrucic
http://w93.wrzuta.pl/audio/7cEcStMG2XW/r.u.t.a._-_hej_wielebny_bracie
Dziennikarz 'Gazety Wyborczej' w wywiadzie z zespołem pyta:
"Oprócz antypańszczyźnianych na płycie są też utwory antyklerykalne."
Założyciel zespołu Maciej Szajkowski odpowiada:
"Bo Kościół był instytucją sankcjonującą feudalny układ społeczny i wyzysk. Wacław Potocki pisał: "Choć więcej nie zostało, tylko jedna krowa, niech dzieci głodem pomrą - na kościół połowa". Warto zajrzeć do "Polskich złudzeń narodowych" Ludwika Stommy, aby przekonać się, że jeszcze w początkach XX w. rodzący się ruch spółdzielczy i ludowy był atakowany z ambon za to, że za jeden z celów stawiał sobie walkę z analfabetyzmem na wsi. Bo piśmienny chłop był zagrożeniem na kilku poziomach - mógł nie tylko zacząć pisać skargi, ale też czytać Biblię i konfrontować ją z rzeczywistością. Kościół okazywał się nieraz bardziej bezwzględny niż dwór. Wymagał posłuszeństwa i wzbudzał strach wizjami piekielnymi."
Lider projektu RUTA (Szajkowski Maciej) nie kryje swoich trockistowskich poglądów. Od lat wspiera skandalizującą organizację "Nigdy Więcej", publikuje na jej łamach i jest zaangażowany w ich kontrowersyjną akcję "Muzyka przeciwko rasizmowi". Gdy ostatnio jego macierzysty zespół (Kapela ze wsi Warszawa) grał na wielkim koncercie w Stolicy z okazji rozpoczęcia tzw. prezydencji przez Polskę to wrzeszczał ze sceny o solidarności z ateńskimi komunistami, z "ruchem 15 marca" (nieformalna islamska organizacja obejmująca działaniem głównie obszar Palestyny, deklarująca się jako walcząca z syjonizmem, a w rzeczywistości silnie antyżydowska), a potem pokazał publiczności flagę kampanii "Muzyka przeciw rasizmowi".
Muzycy R.U.T.A. nie stronią na swoich koncertach od polityki. W ostatnich miesiącach bardzo często nawołują do blokowania legalnej, patriotycznej manifestacji która ma odbyć się w Warszawie 11 listopada z okazji Święta Niepodległości.
http://a8.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/197722_186548611409833_100447126686649_516525_2002178_n.jpg
http://www.facebook.com/photo.php?fbid=231539103553370&set=a.231539010220046.57103.172783419428939&type=1&theater 
Organizatorów jak i zwykłych Polaków którzy marszem chcą uczcić rocznicę odzyskania przez Polskę niepodległości nazywają faszystami. Tego typu epitety kierowane są zarówno pod adresem dziennikarzy kojarzonych z prawicą (Rafał Ziemkiewicz, Jan Pospieszalski) jak również kombatantów
Narodowych Sił Zbrojnych.
http://a6.sphotos.ak.fbcdn.net/hphotos-ak-snc6/264642_226626670711280_172783419428939_676173_1550465_n.jpg
(skan zina Pod Brukiem leży Plaża - warszawski biuletyn antyfaszystowski
2/2011)"

autor: Banditista


piątek, 12 sierpnia 2011

Liturgista nieomylny?

Jak donosi jeden z naszych zatwardziałych Czytelników na łamach portalu "Opoka" ukazał się wywiad z doktorem liturgiki, w którym pojawiło się kilka nieścisłości. Rzeczony Czytelnik [któremu za donos serdecznie dziękujemy] przywołuje, co następuje:
"Z pewnym zdziwieniem przeczytałem wywiad z  ks. prałatem dr Józefem Górzyńskim, wykładowcą liturgiki na PWT w Warszawie; wynika ono z faktu, jak myślę, niepełnej wiedzy Księdza Prałata na temat kształtowania się ustawodawstwa kościelnego związanego z tzw. Mszą Trydencką. Oto niektóre nieścisłości:
0. Zastanawia formuła zastosowana przez rozmówcę Radka Molendy w pierwszej odpowiedzi na postawione pytanie, w której Wykładowca liturgiki powiada: "Kiedy więc pojawiły się osoby i środowiska związane z liturgią trydencką...". Brzmi to tak, jakby nagle po roku 1980 jak grzyby po deszczu zrodzili się katolicy, którzy nagle zapragnęli powrotu dawnej liturgii, bo dopóki istniała i miała się dobrze [nieprzerwanie przez co najmniej ostatnie 400 lat] nikt specjalnie się nią nie przejmował ani nie kochał.
1. Motu proprio „Ecclesia Dei” zostało opublikowane w lipcu 1988 r., a nie jak podaje ks. Górzyński w 1984 r., i było drugim dokumentem papieża Jana Pawła II dotyczącym "Mszy Trydenckiej". Pod wskazanym przez Księdza Prałata rokiem 1984 r. figuruje zaś inny (pierwszy) dokument regulujący kwestie obrzędu Mszy Świętej sprzed 1970 r., wydany również w formie Motu proprio: "Quattuor Abhinc Annos". Obydwa dokumenty stwierdzają m.in., że zgodę na celebrację według ksiąg liturgicznych wydaje biskup diecezjalny.
2. Nie jest prawdą, jak donosi Ksiądz Prałat, że zgodnie z motu proprio "Summorum Pontificum", biskup miejsca wyraża zgodę na celebracje. Zgoda zależy od proboszcza. Biskup rozpatruje odwołanie wiernych w przypadku braku zgody proboszcza na celebrację Mszy według Mszału z 1962 r. Przedstawiam poniżej odpowiednie przepisy z Motu proprio "Summorum Pontificum":
Art. 5. § 1. W parafiach, w których istnieje stabilna grupa wiernych przywiązanych do wcześniejszych tradycji liturgicznych, proboszcz powinien chętnie przyjąć ich prośbę o odprawianie Mszy rycie Mszału Rzymskiego ogłoszonego w 1962 i zapewnić aby dobro tych wiernych stało w zgodzie ze zwykłą opieką duszpasterską w parafii i pod kierunkiem biskupa zgodnie z kanonem 392, unikając niezgody i wybierając jedność Kościoła.

Art. 7. Jeśli grupa wiernych świeckich nie otrzymała od proboszcza zgody na swoją prośbę, o której mowa w art. 5 par. 1 informuje o tym biskupa diecezjalnego, który jest usilnie proszony o spełnienie ich prośby. Jeśli biskup z jakiegokolwiek powodu nie może zapewnić takiej celebracji, sprawa kierowana jest do Papieskiej Komisji „Ecclesia Dei”.

Zdaje się, że kapłani wypowiadający się w mediach powinni brać przykład z niektórych polityków, którzy zanim zabiorą głos w jakiejś kwestii proszą o wcześniejsze przedstawienie pytań, aby mogli rzetelnie przygotować się do odpowiedzi. 
Czego i liturgistom życzymy, życzymy...."
autor: Adalbertus

poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Liturgiczno-kołobrzeski SUNRISE

kaplica p.w. św. Marcina w Kołobrzegu
Podróże kształcą. Zaiste, zwłaszcza, gdy człowiekowi wydaje się, że coś już wie. A tu niespodzianka - ruszasz w nieznany teren i zawsze coś cię zaskoczy.
Moje z rodziną tegoroczne jodowanie w Kołobrzegu zbiegło się z imprezą pt. "Sunrise Festival", której społeczność facebookowa liczy przeszło 70 tys. "lubiących to" (z 6 i pół milionem wejść-ups!), a na samym festiwalu w rytmach muzyki klubowej (cokolwiek by to znaczyło) pląsało ok. 30 tys. osób. Nie jedna diecezja chciałaby poszczycić się taką frekwencją młodych gniewnych na którymś z letnich festiwali proweniencji katolickiej. Cóż, trzeba się zadowolić tym, co jest, a swoją robotę robić jak najlepiej. Zapewne z podobnego założenia wychodzą duszpasterze kołobrzescy, których świątynie w okresie urlopowym nie świecą bynajmniej pustkami, więc jest okazja, aby dać się poznać od dobrej strony.  Daleko im co prawda do polotu duszpasterzy protestanckich zza Odry, którzy ze swych świątyń uczynili festiwalowe rockokoko, a wczorajsze Wiadomości (oglądane od 12 minuty) podały chyba jako wzór dla zacofanych księży znad Wisły, jak należy zastawić suto stół Słowa Śpiewanego, aby młodych do kościoła przyciągnąć i... jak skutecznie Pana Boga wybić im z głowy. Tak oto wypowiada się jedna z bywalczyń tych imprez (Marie Traeger, studentka):
"Wcale siebie nie określiłabym jako wierzącej, jednak bardzo podoba mi się to poczucie beztroski związane z pobytem w tym miejscu. Jest coś niezwykłego w kościele, w którym można pić piwo".
No i ten przedziwny komentarz pana z tvp:
"Dyskoteka czy kabaret w kościele to niekoniecznie przejawy sekularyzacji. Duchowni w ten sposób podchodzą do ludzi, którzy zazwyczaj omijają wysoki budynek z krzyżem... a tak stają się jego częścią".
(bez komentarza)

Powróćmy na Pomorze Zachodnie...Sister Act 3 ?
 
Jako 'jedynie prawdziwie dobry katolik', jak był uprzejmy mnie ktoś ostatnio nazwać, postanowiłem dać upust tradycyjnym zapędom i uczcić Dzień Pański poprzez wysłuchanie Mszy Świętej. W ubiegłą niedzielę (24.07) zawitałem do kaplicy św. Marcina, wczoraj (dla poszerzenia horyzontów poznawczych) do Bazyliki Konkatedralnej - i tam i tu wrażeń moc.
- św. Marcin z zewnątrz: bryła architektoniczna trudna do oszacowania,
  - św. Marcin wewnątrz: też nie najlepiej: przed mszą pani organistka (co nie dośpiewała, to dowyglądała:) wyświetla slajd wielkości witraża w ołtarzu głównym z prośbą, aby nie stawiać nóg na klęczniku w ławkach (ach ta poniemiecka pedanteria), ten sam komunikat przypominają porozklejane na ławkach w sporym zagęszczeniu naklejki z przekreślonym butem; zębiasta chrzcielnica (do dziś nie potrafię zgłębić jej symbolu), mało doskonały obraz ze św. Marcinem...no i nieopodal lewej strony prezbiterium niespodzianka - zabawownia, z zastrzeżeniem na drzwiach wejściowych, że przeznaczona jest dla dzieci do 5 roku życia, pozostałe zapraszamy do uczestnictwa we Mszy Świętej. Jako że niewielki pokój dziecięcych uciech szybko zapełnił się rozanieloną klientelą, dwóch chłopców nie zmieściwszy się tam, postanowiło zabawić się na zewnątrz, jeżdżąc sobie samochodzikami na parapecie 'bawialni', co nie uszło uwadze czujnemu oku celebransa, wiernych zresztą też. Jeśli Czytelnicy mieli kiedyś okazję odczuć na własnej skórze, co to takiego "rozproszenie na modlitwie", to wierni zgromadzeni na Mszy u św. Marcina mogli obcować z tym uczuciem w całej rozciągłości. 
Za niezrozumiałe należy uznać uwagi księdza celebransa, który w ramach ogłoszeń parafialnych nie omieszkał zwrócić uwagi rodzicom na niecne zachowanie ich pociech podczas liturgii, nielicujące z powagą miejsca. Po pierwsze: wierni, których temat nie dotyczył, mogli czuć się zniesmaczeni z powodu samego faktu strofowania przy nich tych kilkorga rodziców (tym bardziej, że duszpasterz dość nieroztropnie określił proceder, na który sam dał przyzwolenie wznosząc gmach zabawowni, mianem "chuliganerii"). Po drugie: nie można dawać dzieciom do zabawy karabinu i mieć za chwilę pretensję, że za głośno z niego strzelają. Sapienti sat

W Konkatedrze...
Msza z udziałem dzieci lub na skróty 'dla dzieci'.  Prastara świątynia ociekająca unikatowymi zabytkami w skali światowej nie jedno już widziała, więc nic ją pewnie nie zdziwi, a mnie owszem...
Wszystko byłoby w miarę, gdyby nie przeobszerne komentarze księdza celebransa niweczące płynność i sens akcji liturgicznej, łącznie z prośbą o unikanie sytuacji, w której ktoś przyjmowałby Komunię przez ramię drugiego. Nawet siostra zakonna (zdaje się, że felicjanka) zbierająca tacę wydaje się być początkowo na swoim miejscu... dopóki nie zaczyna rozdawać Ciała Pańskiego (żeby nie było - do ust i na klęcząco, w prezbiterium, z stowarzyszeniem ministranta i pateny). Nie wiedzieć czemu przeoczyłem, że Episkopat naszego kraju przed kilkoma laty umożliwił kobietom konsekrowanym rozdawanie Komunii Świętej. Mężatki już się buntują, domagając się równouprawnienia w tej kwestii, które prawdopodobnie za mojego żywota nastąpi, wszak nie możemy być gorsi od zachodnich pobratymców/pobratymczyń.
Pomijam fakt, że obecność zakonnicy rozdającej Ciało Chrystusa na Mszy w zwykłą niedzielę roku zwykłego nijak się ma do obowiązujących przepisów liturgicznych (ani nie było 'prawdziwej konieczności', ani Msza 'znacznie by się nie przedłużyła' - organista zdążył prześpiewać jedynie "Panie, dobry jak chleb), ale kto by się tam przejmował drobiazgami...
Modlitwy do św. Krzysztofa, patrona kierowców, na zakończenie Mszy - wybaczcie - nie rozumiem, do św. Michała Archanioła - jak najbardziej, pod warunkiem, że nie używa się jej podczas uroczystości pogrzebowych, bo czyż umarły nie skończył swej walki i zasługiwania?
No i po wszystkim (zakończonej mszy) dość smutne usuwanie wiernych, którzy ośmielili się rzucić okiem na klejnoty bazyliki mariackiej: ksiądz proboszcz grzmiał z ambony, inny kapłan przechadzał się 'po krużgankach' i dyskretnie sugerował, aby przyjść nazajutrz między 9 a 16. 
      Czy ktoś mógłby poczynić duszpasterzom kołobrzeskim wykład o zbawiennych dla duszy ludzkiej owocach związanych z refleksyjnym obcowaniem z prawdziwą sztuką sakralną?
     Żeby nie było, że tak w czambuł poniewieram nadmorskie zwyczaje... piękną sprawą, godną polecenia na całym globie ziemskim, było błogosławieństwo dzieci podczas pieśni na dziękczynienie: dzieci zaproszone do prezbiterium, klękały pobożnie, a księża kreślili na ich czołach znak krzyża - przyglądałem się bacznie pociechom - odchodziły z wyraźną 'wizją uszczęśliwiającą' na buzi. Cudna może być współpraca rodziny i Kościoła, jeśli obie instytucje oddają się tym samym pobożnym praktykom...jak o tym donoszą niektóre lokalne media :)

Resume
Czy to nie dziwne, że nasi bracia Pomorzanie z taką drobiazgowością dbający o "zewnętrzną stronę misy" (patrz np. naklejka w progu konkatedralnej zakrystii "Proszę wycierać obuwie") z równie godną pozazdroszczenia pieczołowitością nie troszczą się o kształt 'wnętrza liturgii'? A przecież jaka liturgia - taka wiara, jaka wiara - takie życie z wiary, jakie życie z wiary - takie życie wiekuiste.

czwartek, 7 lipca 2011

Neoprezbiterów nowe idzie plemię!

Jest za co Bogu dziękować
Przed kilkoma dniami wielu młodych, dzielnych, świeżo wyświęconych kapłanów ruszyło do pracy duszpasterskiej na swoje pierwsze placówki. 
Wiele bym dał, aby do końca ich dni oglądać entuzjazm i ten świeży powiew Chrystusowego kapłaństwa, którym emanowali w dniu swych święceń, czy prymicji...radość powołania, łzy szczęścia, wdzięczność Bogu, rodzicom, wychowawcom.

Dobre zwyczaje
Płock ma się czym pochwalić. Już od trzech lat w WSD w Płocku ks. Piotr Grzywaczewski, wykładowca liturgiki, przysposabia chętnych diakonów do odprawiania Mszy Świętej według Mszału bł. Jana XXIII (1962 r.). Dowodem poparcia tych starań są słowa dekretu Universae Ecclesiae (z 30 kwietnia b.r.) sporządzonego przez Komisję Ecclesia Dei na życzenie Ojca Świętego Benedykta XVI:
"21. Usilnie prosi się Ordynariuszy o zapewnienie kapłanom okazji uzyskania adekwatnego przygotowania do odprawiania liturgii w formie nadzwyczajnej. Dotyczy to zwłaszcza Seminariów, gdzie przyszli kapłani powinni otrzymać odpowiednia formację, włącznie z nauką łaciny, oraz - jeżeli okoliczności za tym przemawiają - możliwość nauki formy nadzwyczajnej rytu rzymskiego". 
W roku 2011 do nauki tej ambitnej sztuki zgłosiła się blisko połowa ostatniego płockiego kursu seminaryjnego. Z potrzeby serca, z ciekawości, z pragnienia poniesienia na następne pokolenia tej pięknej cząstki naszych przodków - każda motywacja była dobra. Poduczył się i diakon Piotr, który na dniach odprawi "Mszę trydencką" w Warszawie.

"Ach, ta moja ulubiona Missa de Angelis!"-
- wykrzyknął na zakończenie swojej pierwszej Mszy Świętej ks. Piotr, rodowity Płocczanin, którego życzeniem było usłyszeć i wyśpiewać na prymicji tę piękną łacińską kompozycję chorałową. Życzenie pokornie i z radością spełnił zespół Cantores Jadvigenses, od miesięcy przygotowujący się do oprawy uroczystości.
Na tym nie koniec niespodzianek. Mszę prymicyjną (celebrowaną wedle Mszału Pawła VI) "uświetnił" również inny rzadki gość - Kanon Rzymski - serce liturgii mszalnej Kościoła, prawie nie używany, choć zawsze można go odmawiać! (por. OWMR, 365 a).
Ks. Piotr zapytany przeze mnie kilka dni przed prymicją, skąd ten zachwyt Kanonem, odpowiedział pięknie i szczerze: 
- "Bo kiedy stanę przed ołtarzem, będę wiedział, że nie jestem sam, że staję z całym Kościołem, który przede mną budowało tylu świętych i męczenników..."
[Zjednoczeni z całym Kościołem, * ze czcią wspominamy * najpierw pełną chwały Maryję, zawsze Dziewicę, * Matkę Boga i naszego Pana Jezusa Chrystusa, * a także świętego Józefa, * Oblubieńca Najświętszej Dziewicy, * oraz Twoich świętych Apostołów i Męczenników: * Piotra i Pawła, Andrzeja, * (Jakuba, Jana, Tomasza, * Jakuba, Filipa, Bartłomieja, * Mateusza Szymona i Tadeusza, Linusa, Kleta, Klemensa, Sykstusa, * Korneliusza, Cypriana, Wawrzyńca, Chryzogona, * Jana i Pawła, Kosmę i Damiana) * i wszystkich Twoich świętych. * Przez ich zasługi i modlitwy * otaczaj nas we wszystkim swoją przemożną opieką.] - fragmenty z Kanonu Rzymskiego.
[Również nam, Twoim grzesznym sługom, *  ufającym w Twoje miłosierdzie, * daj udział we wspólnocie z Twoimi świętymi Apostołami i Męczennikami: * Janem Chrzcicielem, Szczepanem, * Maciejem, Barnabą, * (Ignacym, Aleksandrem * Marcelinem, Piotrem, * Felicytą, Perpetuą, * Agatą, Łucją, * Agnieszką, Cecylią, Anastazją) * i wszystkimi Twoimi świętymi; * prosimy Cię, dopuść nas do ich grona * nie z powodu naszych zasług, * lecz dzięki Twojemu przebaczeniu.] - j.w.

"(...) wziął chleb w swoje święte i czcigodne ręce..."
Do dziś pamiętam z dzieciństwa, jak kapłan wypowiadał te słowa. Nie wiedzieć czemu z całej Mszy w umyśle dziecka wyrył się właśnie ten moment... przedziwna moc Kanonu, na którego brzmienie w kościele zalega jakby podwójna cisza granicząca z medytacją tej starożytnej formuły modlitewnej.
Piękna jest kolejna silentium sacrum, którą podczas Mszy zachowuje ks. Piotr - po "Baranku Boży". Jakże dziś trudno "słyszalna" ta cisza, a przecież Ogólne Wprowadzenie do Mszału Rzymskiego wyraźnie stwierdza:

"84. Modlitwą odmawianą po cichu kapłan przygotowuje się do owocnego przyjęcia Ciała i Krwi Chrystusa. Wierni czynią to samo, modląc się w milczeniu".

Jak nie wiele trzeba, aby nadać Mszy Świętej charakter na jaki zasługuje!

DRODZY NEOPREZBITERZY - ALLELUJA I DO PRZODU!

wtorek, 28 czerwca 2011

Marsz na cześć prawosławia

źródło
Niepokojące wieści docierają od katolickiej braci z Odessy, której zabroniono 'przemarszu' z Panem Jezusem w Boże Ciało nie tylko po ulicach tamtejszej parafii, ale nawet wokół świątyni. Kościół Siostrzany postanowił tego samego dnia 'oddać cześć swojej religii', więc dwie grupy by się przed katedrą nie pomieściły. Kto wygrał? Silniejszy.
Jak widać od podwórka dialog katolicko-prawosławny nie jest łatwy. Co ciekawe, media nagłaśniają prozelityzm w wydaniu katolików, o który oskarżają ich prawosławni, a rzadko słyszy się o prozelityzmie prawosławnym, który na przykład uskuteczniał pewien protodiakon z Wrocławia w ramach kolejnego Festiwalu Muzyki Jednogłosowej, odbywającego się od lat wielu w Płocku. Pół biedy, gdyby zaproszony gość opowiadał swoją wersję wydarzeń przy ognisku, w kameralnym gronie, pozwalając dojść do głosu tym, na których temat się wypowiadał, tymczasem jego piętnastominutowy monolog (a chyba przyjechał, żeby śpiewać, nie katechizować) miał miejsce w prastarych murach Bazyliki Katedralnej. Nieco zdziwiony, że koronowani władcy Polski, których prochy spoczywają w płockiej katedrze (B. Krzywousty, Wł. Herman), na ten czas nie zmartwychwstali, aby uprzytomnić prelegentowi podstawowe prawdy zbawcze - słuchałem z coraz większym niedowierzaniem mniej więcej następujących słów: "Jesteśmy kościołem prawosławnym, świętym, katolickim..." - po wygłoszeniu tej tezy nastąpiło jej uzasadnienie, ale nie wiele z niego pamiętam, ponieważ postawienie na dzień dobry przez mówcę znaku równości między 'prawosławnością' a katolickością wywołało u mnie zbyt silny szok poznawczy... Nie zabrakło również źdźbła krytyki skierowanej przeciwko Kościołowi Rzymskokatolickiemu, o którym protodiakon wyraził się, iż "jest bardziej rzymski niż katolicki". Coś mi w tym momencie zaczęło świtać i w głowie pojawiło się namolne: 'jak wrócisz do domu zajrzyj do nauk P. Guerangera' (to ten od Solesmes). Wróciłem dość szybko (długodystansowe cerkiewne śpiewy nużą mnie, poza tym słuchając je widzę tylko nieprzebrane stepy akermańskie), zajrzałem, przeczytałem i cytuję z wiekopomnych "Instytucji liturgicznych" i rozdziału zatytułowanego "Herezja antyliturgiczna", w której fragmencie o. Prosper powołuje się na słowa Józefa de Maistre (parafrazuję, grzecznie zmieniając nieekumeniczny zwrot):
"(...) pomimo wszystkich różnic, jakie dzielą odmienne ugrupowania religijne, jest jedno, co je łączy - wszystkie są antyrzymskie".
Obrazek nr 2: 
 Było to wiosną bodaj 1995 r. Z grupą charyzmatyków odczynialiśmy koncert ewangelizacyjny nieopodal domostw o. Eliasza i jego małżonki, którzy od lat mają pieczę nad znajdującą się w zabudowaniach podominikańskich kaplicą cerkiewną. Kaplica ta sąsiaduje ze świątynią katolicką, w rejonie której pewnego sobotniego przedpołudnia postanowiliśmy pochwalić Pana Jezusa pieśnią. Popełniliśmy jeden błąd - stanęliśmy zbyt blisko rzeczonej kaplicy. Po odegraniu ze trzech akordów wybiegł duchowny prawosławny i... popędził nam kota. Schowaliśmy się za winkiel (raptem kilka metrów dalej) i graliśmy dalej swoje...
Życząc wszystkim dobrej nocy i owocnych okołoekumenicznych działań praktycznych, pozostawiam wiernych Czytelników z notatką zaczerpniętą z dzisiejszego wydania biuletynu Radia Watykańskiego:

Odessa: katolikom odebrano prawo do Bożego Ciała
◊ Katolicy i luteranie ostrzegają przed łamaniem wolności religijnej na południowej Ukrainie. Symptomatycznym przejawem tej tendencji było odmówienie katolikom w Odessie pozwolenia na procesję Bożego Ciała w ubiegłą niedzielę. Jej trasa była ograniczona do minimum, biegła bowiem wokół katolickiej katedry. Procesje takie odbywały się tam dorocznie. Tym razem okręgowy sąd administracyjny uznał, że przejście z Najświętszym Sakramentem wokół katedry naruszałoby porządek publiczny. Na decyzję sędziów miała wpływ postawa miejscowej diecezji Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej Patriarchatu Moskiewskiego, która tego samego dnia i w tym samym miejscu, czyli przy katedrze katolickiej, zorganizowała marsz na cześć prawosławia. Przeciwko postawie sądu i władz miejskich zaprotestowali rzymskokatolicki ordynariusz Odessy bp Bronisław Bernacki oraz zwierzchnik luteranów na Ukrainie Uhland Shpalinger. W ich przekonaniu decyzja ta świadczy o łamaniu praw wyznaniowych na południu Ukrainy.

kb/ kai